Mamy obecnie kilkaset tytułów prasowych, wydawanych bądź to na zasadzie dzienników, bądź tygodników, miesięczników i innych periodyków. Praktycznie każdy znajdzie w tych tytułach coś dla siebie. To jeden z aspektów wolności, której dzięki Bogu możemy doświadczać od szeregu lat.
- Ta wolność jednak nie zawsze wydaje się być tak bardzo budująca, napawająca optymizmem. Dowodem tego niech będzie fakt, iż gdy chodzi o samo tylko dziennikarstwo to w sądach jest masa spraw, które gazety wzajemnie sobie wytaczają, albo czynią to ich czytelnicy, czy przeciwnicy. Słowa które kończą się na wokandzie, wyrokiem, jakoś nie bardzo dają się wkomponować w sielankę wolności. Bo oto ktoś ma satysfakcję, że wygrał, ktoś inny musi wyłożyć ciężkie pieniądze na odszkodowanie, czasem pójść pod klucz, do więzienia.
- Słowotok, gadulstwo, paplanie, ględzenie, plotkarstwo, kłótnie i swary oto najczęstsze dziś praktykowanie słowa w obecnym świecie. Mamy tego dowody każdego dnia w naszej codzienności rodzinnej, społecznej, politycznej i każdej innej. Tak to wszystko daleko zaszło, że co raz rzadziej potrafimy wiązać słowo z czynem; zbyt często zapominamy, że Mistrz Słowa, Bóg, Który Słowem stworzył wszystko, podzielił się tą mocą z nami. I tak nasze mówienie stwarza jak i zarazem milczenie – nierzadko rujnuje.
- Dziś z tego pustosłowia i wielomówstwa budzi nas Św. Jan Apostoł i Ewangelista: dzieci! Nie miłujmy słowem i językiem ale czynem i prawdą! – Zobaczmy! Takie ładne, okrągłe, poetyckie zdanko! Nic tylko się nim zachwycać, prawda? Ale przecież to nie o zachwycanie się chodzi, ale o to, by ze słuchania Słowa Bożego coś wynikło.
- Przykład 1: słowa: interes, pieniądze, sukces, profesjonalizm, kompetencja, stabilizacja pojawiały się w życiu Aleksandry kilkadziesiąt razy dziennie. Za każdym razem kiedy je słyszała, otrzymywała od rodziców więcej pieniędzy, poszerzano jej kompetencje w firmie, wykupywano wczasy w egzotycznych krajach, finansowano kolejne kierunki studiów – wszystko w nagrodę. Ona się w dowód wdzięczności jeszcze bardziej starała, by jeszcze bardziej przypodobać się rodzicom. Podświadomie jednak czuła, że coś jest nie tak. Zatem układała swój plan tak, by mieć czas na pomaganie innym (finansowe, edukacyjne, profesjonalne). Bardzo często od tych, którym pomagała w ten właśnie sposób otrzymywała zwykłe, proste: dziękuję! Albo: świetnie, że jesteś, że nam czas poświęcasz mimo swoich spraw. Im więcej tego dobra doświadczała, to tym więcej go wyświadczała. To, czego nie dali jej rodzice, znalazła pośród obcych. To uśpiło jej czujność. Nie spostrzegła się bowiem, że ktoś, kogo ona szczerze pokochała chciał w niej znaleźć to samo, co Aleksandra odnalazła w pomaganiu innym. W bardzo szybkim tempie ów ktoś nasycił się tym, co Aleksandra miała najpiękniejszego i niepowtarzalnego. Znalazł sobie lepszą, albo: łatwiejszą ofiarę, która będzie zaspokajała kolejne obszary jego niedostatków.
Rodzice Aleksandry umieli władać słowem dla swoich korzyści i swoich ambicji. Skutek ich niefrasobliwości przybrał szaty dramatu: Aleksandra popadła w głęboka depresję, wiele w życiu cierpi – w samotności!
- Mówienie to nie tylko słowa. To także postawy, które przyjmujemy w życiu. Ślubna obrączka objawia nam żonatego/zamężną; czarne ubrania oznajmiają nam, iż ktoś żałobę przeżywa w swym życiu; ktoś zaś, kto na miejscu wypadku opatruje poszkodowanych ma niewątpliwie kwalifikacje medyczne. Nie potrzeba tu słów, by mieć ogólną choćby tylko orientację.
Za postawami winny iść zatem także konkretne czyny. Tymczasem widać dziś w świecie, u wielu ludzi tendencję do fałszowania przyjmowanych postaw. Wszystko po to, by nasycić pewien głód, ale tym samym niszcząc wiele wokół. Bo jak inaczej określić postawę, z której wprowadzam tylko część w czyn, zaś całą resztę pomijam?
Przykład 2: przed kilkoma dniami w kościele odbywała się próba przed I komunią świętą. Dzieci, część z nich z rodzicami, część sama, z Panią katechetką przygotowywały się „technicznie” do dzisiejszej uroczystości. Pod kościołem natomiast dwóch panów – ojców jak mniemam, przeżywało koszmar bycia tatusiem, wylegując się na słońcu w autach. Upał, niewygodne miejsce w aucie i przedłużająca się próba – prawdziwy koszmar! Ciekawe, czy owi ojcowie potrafili wzbudzić w sobie myśl, jaki to koszmar przeżywały ich pociechy, widząc rodziców swoich rówieśników w kościele i wiedząc, że ojcowie przywieźli ich do kościoła, ale sami do niego nie weszli? Warte to zastanowienia, gdzie będą ci rzeczeni ojcowie, tudzież wielu innych, kiedy ich dzieci będą przeżywać pierwszą ocenę niedostateczną w szkole, kiedy dotknie ich pociechy pierwszy miłosny zawód, albo kiedy choroba ciężka się przydarzy?
Znamy porzekadło, że strach ma wielkie oczy – i że nie jedną maskę potrafi przyjąć. Bo strach nie jest od Boga; Bóg uzbraja nas w moc do walki ze strachem. Słowa Pana Jezusa: Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity dają nam gwarancję, że z Nim – Bożym Synem da się pokonać każdy strach i wyzwanie jakie życie stawia. Ale jednocześnie przestrzega nas wszystkich Chrystus Pan: (…) beze Mnie nic nie możecie uczynić
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.