Filmy z duszą. Nr 1:Rocky Balboa

Jestem świeżo po obejrzeniu wszystkich 6 części sagi o Rockym. I to co we mnie się zrodziło już podczas oglądania pierwszej z części, to przekonanie, że jest ta całą historia pierwszą i zarazem jedną z nielicznych, kiedy mogę z przekonaniem stwierdzić, że pieniądze wydane na zrobienie tego filmu, nie zostały wyrzucone w błoto.

Prosty scenariusz: bokser amator, prosty człowiek, staje przed życiową szansą. Okoliczności są podłe, bo mistrz Apollo Creed chce się zabawić i dać igrzyska spragnionemu ich, tłumowi Filadelfii. Apollo już swoje zrobił: ma tytuł, pieniądze, reputację. Teraz tylko do szczęścia mu potrzeba celebrować siebie, być w świetle jupiterów. Rocky, mało znany w świecie bokserskim „pionek” wydaje się być dobrym środkiem do realizacji celu. Powtarzam: dobrym środkiem. To jest początek końca, choć finał filmu nie zaskakuje trąbami odgrywającymi tryumf „Włoskiego ogiera”.

Wszystkie 6 części z wielkim pietyzmem traktują o przyjaźni, o więzi rodzinnej, religijności i pokorze, które sprzęgnięte w całość prowadzą wprost do niekwestionowanej wielkości.

To właśnie takie wartości, jak małżeństwo, wierność w przyjaźni oraz ta ku ideałom, pozwalają na życie pełne satysfakcji, na życie, które zawsze jest dla kogoś, na życie, które może być spełnieniem w ziemskim wymiarze tylko wtedy, kiedy dzierżawca życia widzi w drugim takiego samego człowieka jak on: mającego godność, charakter, życiowy cel, zapał do życia. Wspaniale to obrazuje „Rocky II”, gdzie po raz kolejny dochodzi do starcia na ringu Rockiego z Creedem. Po jej zakończeniu ci dwaj zostali dozgonnymi przyjaciółmi.

„Włoski ogier” potrafił także stanąć oko w oko z nienawiścią. Kiedy w III części sagi oglądamy przygotowania do 2 walki oraz sam pojedynek Rockiego z Clubberem Langiem, czy też z Ivanem Drago. Uczy Rocky, że można pokonać nienawiść oraz podziały, jakie ona wprowadza między ludzką rodzinę. Ale bądźmy szczerzy: tego nie osiąga się za pomocą uśmiechów, misiaczków, poklepywania po ramieniu. Do pokonania nienawiści trzeba wprzęgnąć krew, pot oraz łzy. Mając jednak zaplecze w postaci rodziny, przyjaciół, wspólnoty miłości, wiary i nadziei – to wszystko się da osiągnąć.

Coś jeszcze mnie urzeka w epickiej opowieści o bokserze, który zaczynał jako „windykator” u mafiosa.

Gołębie serce to byłoby spłycenie, albo ewentualnie kod dla mało wymagającego romantyka. Serce Rockiego jest wielką manifestacją sumienia, które niczym diament, daje się szlifować Temu, Który Jest. Bokser bowiem spotyka na swej drodze szwagra pijaka – nigdy go nie potraktował jak rzeczy; odprowadza do domu dziecko, które snuje się po ciemnych zaułkach, a później to samo dziecko, ale już jako kobietę obdarowuje czymś, co tylko nieliczni mogą dać innym: wiarą, że człowiek ma prawo do tego, by jego życie nabierało barw szczęścia, mimo, iż nie raz i nie dwa było się na zakręcie, czy wręcz wirażu. Do bólu niemal widać w tej scenie, jak wielką łaską jest Boże Miłosierdzie i że faktycznie błogosławionymi są miłosierni, oni bowiem miłosierdzia dostąpią.

W mojej subiektywnej ocenie, Rocky to numer jeden w kategorii: filmy z duszą. Byłbym wielce rad, gdyby w Boże Narodzenie, zamiast Kevina, który dzięki niefrasobliwym rodzicom święta spędza sam, Telewizja Polska czy nie Polska wyemitowała któryś z odcinków serii o Rockym. Co daj Panie Boże, amen!


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Filmy z duszą i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź do Filmy z duszą. Nr 1:Rocky Balboa

  1. Do świąt jeszcze trochę czasu, ale popieram postulat. I we mnie ten film wzbudza podobne uczucia i jest wspomnieniem miłych lat dorastania, gdy pokazane w filmie ideały były rozważane i były dyskutowane. W codziennym życiu potrzebujemy potowych i jasnych przekazów,a tej film takie niesie i podkreśla.

Zostaw komentarz