Dziś kolejny kawałek mojej duszy został uleczony

„Jan Paweł II, świadek nadziei” – pod takim tytułem była sztuka wystawiona przez bodajże 5 kobiet, które odbywają wyroki w zakładzie karnym. Historia, którą przedstawiły w pierwszej części spotkania to scenariusz, z jakim do czynienia ma zapewne wiele polskich ( i nie tylko) rodzin.

Córka nie słucha rad matki, by nie wstępowała w związek małżeński z człowiekiem, który wprowadził ją w świat narkotyków. Córka zbywa zdanie matki, w gniewie i buncie wychodzi z domu i realizuje to, co zamierzyła. Kończy w zakładzie karnym, z wyrokiem.

Nie jest obecna na pogrzebie ojca; dopiero po jakimś czasie dociera do niej, co się stało, co utraciła. I tu następuje przełom – pojednanie z matką, która cały czas była sercem przy córce.  Jest nadzieja, że czas dopomoże, by wyprostować to, co się da wyprostować.

Ta część przedstawienia kończy się bardzo wymownie: skazana córka i jej dziecko, jej matka oraz babcia trwają w pełnym miłości uścisku rodzinnym. Razem będą ten wyrok przeżywać, będą sobie towarzyszyć, jak na rodzinę przystało, będą na siebie czekać, by wreszcie być faktycznie już razem.

W drugiej części występu kobiety go realizujące przedstawiły swe świadectwa. Nie opowiadały w nich, za co trafiły do więzienia. Przynajmniej nie w taki sposób, jak wielu mogłoby się spodziewać (w tym również ja). Każda z kobiet miała do czynienia z narkotykami. Każda z nich już w dzieciństwie miała złamany życiorys. Na sumieniu każdej z nich zalegają ciężkie postępki. To, co mnie szczególnie poruszyło, to zdanie, w którym padło, iż nie więzienie jest karą, lecz pamięć. Pamięć o złu, jakie się uczyniło; pamięć o wyborach, jakich się dokonało i ich skutkach, które w życiu skazanej wypaliło piętno.

Tak sobie wtedy, jak i teraz, podczas spisywania niniejszej relacji myślę – jeśli jest „coś”, co nie daje nam spokoju, co nurtuje nasze serca i myśli, co sprawia ból egzystencji – to jest chyba to „coś” czymś konstytutywnym w naszej egzystencji, cząstką wyszarpniętą z obrazu i podobieństwa do Stwórcy. A co najważniejsze – sami dokonaliśmy tego wyszarpnięcia. Chyba najbardziej pasują tu słowa i obrazy opisujące Pasję Chrystusa.

Mnie osobiście wizualizują  się słowa piosenki, w której refrenie śpiewamy:

To nie gwoździe Cię przybiły, lecz mój grzech

To nie ludzie Cię skrzywdzili, lecz mój grzech

To nie gwoździe Cię trzymały, lecz mój grzech

Choć tak dawno to się stało, widziałeś mnie

„Jan Paweł II, świadek nadziei” – gdzie się dokonała realizacja myśli przewodniej tego spotkania u o.o Oblatów w „czerwonym” kościele?

Ano w tym, że każda z kobiet w swym świadectwie przywołała myśli błogosławionego Papieża Polaka, które szczególnie zapadły im w serca, a których rozumieniem się z nami podzieliły. Jedna z pań przywołała słowa, które bł. Jan Paweł wypowiedział w Częstochowie, 14 sierpnia 1991 – rozważanie n/t słów Apelu Jasnogórskiego: jestem, pamiętam, czuwam.

„Co to znaczy: »czuwam«? To znaczy, że staram się być człowiekiem sumienia. Że tego sumienia nie zagłuszam i nie zniekształcam. Nazywam po imieniu dobro i zło, a nie zamazuję. Wypracowuję w sobie dobro, a ze zła staram się poprawiać, przezwyciężać je w sobie. To taka bardzo podstawowa sprawa, której nigdy nie można pomniejszać, zepchnąć na dalszy plan. Nie. Nie! Ona jest wszędzie i zawsze pierwszoplanowa. Jest zaś tym ważniejsza, im więcej okoliczności zdaje się sprzyjać temu, abyśmy tolerowali zło, abyśmy łatwo się z niego rozgrzeszali. Zwłaszcza, jeżeli tak postępują inni. (…) Czuwam — to znaczy dalej: dostrzegam drugiego. (…) Czuwam — to znaczy: miłość bliźniego — to znaczy: podstawowa międzyludzka solidarność”.

Źródło

Stawać w prawdzie wobec Boga, siebie oraz bliźniego. Przyjąć jako bliźni prawdę o drugim i być z nim solidarnym: wszyscy jesteśmy grzeszni. Nie bardziej i nie mniej. Tyle tylko, że ktoś był słabszy, nie miał odpowiedniego zaplecza, czy też został wykorzystany. Nie mogę mieć nigdy pewności, co bym faktycznie zrobił, gdybym to zajął miejsce skazanego w czasie, kiedy dokonywał on czynu zabronionego.

Dziś zmieniłem swoje zapatrywanie na więźniów. Ufam, że jest to jeden w większych kroków życiowych, umożliwiających patrzenie na świat – na ten konkretny świat za kratami – nie przez szklane ściany, lecz niemalże fizycznie, czy raczej – solidarnie. Dziś kolejny kawałek mojej duszy został uleczony. Za co Bogu Trójjedynemu i Matce Bożej niech będą dzięki!

PS – Rebelyanci: tak, mieliście rację, pytania, jakie na forum zaproponowałem były, że tak powiem, banalne wobec tego, co dziś otrzymałem, nie otwierając ust. Otrzymałem znacznie więcej, niż oczekiwałem. Także po oficjalnej części, kiedyśmy razem siedli do kolacji i rozmowy. Bez celników, ale z grzesznikami. Znacie to? Kojarzycie?

 Uczynki miłosierdzia względem ciała

1. Głodnych nakarmić.

2. Spragnionych napoić.

3. Nagich przyodziać.

4. Podróżnych w dom przyjąć.

5. Więźniów pocieszać.

6. Chorych nawiedzać.

7. Umarłych pogrzebać.


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Dzieje, Rebelya, Variae i oznaczony tagami , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź do Dziś kolejny kawałek mojej duszy został uleczony

  1. Kapryfolium pisze:

    Myslę, że najpiękniejszym świadectwem było własnie spotkanie z tymi ludźmi…

Zostaw komentarz