Jakieś 2 tygodnie temu uczestniczyłem w spotkaniu z Panem profesorem Janem Żarynem. Były dyrektor BEP IPN podzielił się ze słuchaczami swoim osobistym doświadczeniem znajomości z kilkoma z ofiar tragedii 10 kwietnia 2010 roku.
W pierwszych słowach odniósł się do osoby swego przyjaciela i sąsiada zarazem, śp. Tomasza Merty – polonisty, znawcy literatury amerykańskiej, człowieka wielkiej erudycji oraz profesjonalisty. Jakim musiał być zacnym człowiekiem, oddanym urzędnikiem i fachowcem jednocześnie, jeżeli minister w rządzie PO, Bogdan Zdrojewski – PROSIŁ (sic!) Mertę by pozostał w resorcie, któremu Zdrojewski przewodniczył. Pan Żaryn wspominał, że niejednokrotnie zachęcał przyjaciela, by spisał to wszystko, czym żyje, co mu w duszy gra. Zazwyczaj słyszał w odpowiedzi – jeszcze mam czas…
Kolejną postacią, o której dał osobiste świadectwo profesor Żaryn, to prezydent Kaczyński. To, co na mnie osobiście wywarło wrażenie, to refleksja Żaryna n/t „Seminariów Lucieńskich”. Chodzi o to, że do Lucienia właśnie, prezydent Kaczyński co jakiś czas zapraszał wybitnych specjalistów różnych dziedzin: polityki, historii, ekonomii. Nierzadko pojawiali się na tych spotkaniach: Krasnodębski, Ołdakowski, Karłowicz, Fedyszak-Radziejowska. Prezydent Kaczyński zasiadał na tych spotkaniach z boku, jako słuchacz – student, zaś w centrum była osoba referująca dane zagadnienie. Co najważniejsze – spotkania były dynamiczne – poglądy prezentowali ludzie różnych opcji politycznych. Trudno było więc zarzucać stronniczość w tych naukowych spotkaniach.
Prezydent Kaczyński, jak relacjonował prof. Żaryn, był człowiekiem, który panował nad zdaniem: nie kalkował, nie zlecał innym przygotowania przemówień, nie używał kartek – a jednocześnie miał czytelne wnioskowanie, nad którym również nieustannie miał kontrolę. Zmarły tragicznie prezydent był znawcą polityki historycznej – choć sam nie lubił tego określenia. Wolał posługiwać się sformułowaniem „polityka pamięci”. Jej konkretnym przejawem była polityka orderowa, którą nadzorowała oraz organizowała śp. Barbara Mamińska. Przyjmując ten, powiedzmy, rys uprawianej polityki, śp prezydent pokazał jak uczyć historii i jak się uczyć historii. Zwrócił również pan Żaryn uwagę na to, że śp. Lech Kaczyński nie poddawał się presjom, jakie próbowano nań wywierać, właśnie w związku z polityką orderową. Jest to ni mniej ni więcej głęboko ukorzeniona cnota sprawiedliwości.
Także bardzo osobiście Pan Jan Żaryn opowiadał o zmarłej Annie Walentynowicz, którą osobiście poznał bodajże w 2007 lub 2008 roku. Przyszła ona osobiście do niego i właściwie wymogła na IPN pewne dzieło, które sama pilotowała i dosłownie spalała się dla tegoż dzieła. Chodzi o konferencje BEP IPN oraz Kancelarii Prezydenta, wspólnie organizowane przez te dwa urzędy. Zacnym i bardzo emocjonalnym było spotkanie „Dzieci tułaczych”, które uratowane z Sowieckiej Rosji przez gen. Andersa, rozsiane od Nowej Zelandii, przez Meksyk, USA, Kanadę, aż po różne zakątki Europy, mogły się po 70 latach spotkać w Belwederze. Łzom i serdecznościom nie było końca. Warto tu wspomnieć osobę ks. Łucjana Królikowskiego, franciszkanina mającego dziś ponad 90 lat. Ojciec Łucjan w czasach tułaczki był opiekunem dzieci tułaczych. Jednym z tych dzieci była śp. Janina Natusiewicz-Mirer – opiekunka pani Walentynowicz.
Nie mogło zabraknąć wspomnień o szefie pana Żaryna, Januszu Kurtyce. Prezes IPN był osobą, która w ciągu przysłowiowych „5 minut” zrozumiała całą ideę i cel IPN. Zrobił to z takim zaangażowaniem, że praktycznie znał wszystkich swoich pracowników. A było ich jakieś 2 tysiące. Nie jeden raz było tak, że wpierw komuś coś zlecił na konkretny termin, za parę dni przez przypadek spotkał się z podwładnym np. w windzie – i delikatnie a czasem zdecydowanie dopytywał się o postępy w pracy. Miał zatem świetną pamięć a przez to również skuteczne narzędzie zawiadywania powierzonym jemu zadaniom. To także człowiek wielkiej sprawiedliwości, który nie dawał się sprowadzać do parteru za pomocą nacisków, jakie na niego wywierano, z racji urzędu, jaki zajmował.
Ostatnią sylwetką, jaką Pan profesor przedstawił, był prezes NBP, Sławomir Skrzypek. Ów człowiek był prymusem amerykańskich uczelni, uznanym autorytetem w polityce pieniężnej. To był jego autorski pomysł: moneta może mieć przekaz historyczny. Jednym z owoców tego pomysłu było wydanie monet „Polacy ratujący Żydów”
W lokalnym bulwarowcu, a dokładnie w jego internetowej efemerydzie jakiś ktoś, napisał tak oto:
Zastanawiam się, skąd bierze się w ludziach taka postawa. Mam nawet problem z zaklasyfikowaniem tego typu zachowań, postępków. Wydaje mi się, a niemal mam pewność, że „czytelnik 236” nawet nie pofatygował się zapytać kogokolwiek o kilka zdań n/t tego spotkania. No bo jak można gadać takie duby smalone, że agitka, że namaszczanie kogokolwiek przez kogokolwiek innego, etc?
Profesor Żaryn dał świadectwo prawdzie, podzielił się bardzo osobistymi uczuciami, jakie łączyły go z osobami, których sylwetki zaprezentował.
Poza tym, tak ku informacji – Kościół Katolicki od zawsze był z tymi, którzy zdążają ku prawdzie, którzy zdążając ku niej byli prześladowani, wyśmiewani, a i nie raz pozbawiani życia. Nigdzie indziej, jak w Kościele właśnie i w świątyniach tegoż Kościoła przechowuje się pamięć o tych, którzy potrafili lub nadal potrafią dawać siebie dla innych. A dając – niczego w zamian się nie spodziewają. Gdyby Autor wypowiedzi forumowej był człowiekiem Kościoła, doskonale by o tym wszystkim wiedział. Jednak dając swą wypowiedź, jednoznacznie się określił: idiotopos.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Myślę, że jak zrobi baranka, to może się opamięta 🙂
Ciekawe, czy to nie jakiś kolejny klon Remka naszego pociesznego.
Myślę, że to tutejszy leming 🙂
Prawda proszę Księdza jest porażająca, bo wśród moich znajomych, rodziny, nie znalazła się ani jedna osoba, która wiedziałaby: kim jest Pan Profesor, czym sie zajmuje, etc 🙁
Ileż pracy czeka na ludzi, którym przyjdzie uświadamiać; who is who i co i jak należy czynić aby w Naszej Ojczyźnie lepiej się działo.
Kościół też musi się włączyć w to dzieło odbudowy i to jak najszybciej.
Kościół cały czas to czyni, proszę Pana. Trzeba tylko ciut szerzej spoglądać. Raz – właśnie spotkania podobne to tego, które opisałem; dwa: publicystyka; dalej – obecność w mediach, katecheza, duszpasterstwo (ambona, konfesjonał, kancelaria, rozmaite akcje). Proszę pomyśleć – ile razy jest tak, że niby słuchamy a faktycznie – nie słyszymy?; patrzymy – a nie dostrzegamy?
Kwestia jakości przekazu proszę Księdza 🙂
Ma Ksiądz okazję uczyć dzieciaków w szkole i wie Ksiądz, że:
jeden zrozumie od razu, a do wielu nie dochodzi- czyja wina?
ps
Miło się czytało 🙂
Zgłaszam się „do tablicy” wywołany kąśliwymi uwagami ks. Marka skierowanymi pod moim adresem. Nie będę powtarzał całej mej argumentacji o niestosowności organizowania upolitycznionych „wykładów” prof. Zaryna w kościołach. Jeśli ksiądz jej nie zrozumiał, to już nic na to nie poradzę, choć jestem tym faktem zdziwiony. Ja z kolei bardzo się dziwię, iż Księdza zupełnie nie zastanowił fakt, iż „całkowitym zbiegiem okoliczności” owa „niespodziewana” aktywność J. Żaryna przypada na moment, gdy ów stara się o fotel w Senacie w ramach zbliżających się wyborów i także „ zupełnie przypadkowo” aktywność owego
„bezinteresownego” głosiciela prawdy przypada na okręg wyborczy przydzielony mu (czyżby dość złośliwie?) przez prezesa PiS. Dziwne zaiste przypadki… Dziwię się więc, że Księdza Marka nie oburza ewidentny fakt wykorzystywania świątyń do prowadzenia pospolitej walki wyborczej i prób pozyskiwania po uroczystościach kościelnych głosów wiernych, którzy wcześniej o dokonaniach naukowych prof. Żaryna nie mieli raczej zielonego pojęcia. Czy księdza nie dziwi również fakt, że wcześniej, zanim prof. Żaryn został „zesłany’ do dalekiego okręgu wyborczego, to zupełnie nie było słychać o jego aktywności w dziele „głoszenia prawdy” w okolicach Iławy i Ostródy? Też przypadek? Zupełnie nie wnikam o czym lub o kim mówi prof. Żaryn podczas swych uduchowionych pogadanek w kościołach w ramach swej „bezinteresownej” kampanii wyborczej. Ciekaw jestem tylko, dlaczego podczas tych pełnych zapewne duchowych uniesień wystąpień prof. Żaryn nie wspomina o bohaterze swej najbardziej znanej „pracy naukowej”, czyli Lechu Wałęsie, o którym wypowiada się z nieskrywaną pogardą negując jego ewidentne zasługi dla odbudowy swobody i demokracji w Polsce. Dziwna sprawa, skoro według Księdza „Kościół Katolicki od zawsze był z tymi, którzy zdążają ku prawdzie, którzy zdążając ku niej byli prześladowani, wyśmiewani” …
I na koniec pytanie. Jeśli do Księdza w okresie, gdy „przypadkowo zupełnie” trwa kampania przedwyborcza, zgłoszą się np. kandydaci z list PO, SLD, a także nie daj Boże, z ruchu Palikota, z zamiarem głoszenia natchnionych pogadanek pełnych dobrych wspomnień o różnych wielce zasłużonych osobach popierających ich orientację polityczną, to także ksiądz jest gotów im udostępnić podwoje swej świątyni? Jest to pytanie oczywiście retoryczne, gdyż żadnej szczerej odpowiedzi raczej się nie spodziewam. Zarzuca mi Ksiądz, że swą niecną postawą daję dowód, że nie jestem człowiekiem Kościoła.
A cóż to według Księdza właściwie znaczy? Ale jednak odpowiem. Faktycznie, nie jestem człowiekiem Kościoła, w takim zakresie jakiego zapewne Ksiądz by sobie życzył, ale też żadnej konkretnej partii politycznej. Staram się być człowiekiem wolnym, dokonującym świadomych wyborów. Smutne jednak wydaje mi się to, że ludzie ściśle identyfikujący się z Kościołem udostępniają w ogóle podwoje świątyń do pospolitej kampanii politycznej i to tylko przedstawicielom jednej opcji, inne mając w raczej w głębokiej obojętności, jeśli nie w pogardzie… A przecież Kościół katolicki to Kościół z definicji podobno przecież powszechny…
P.S. Na koniec powstrzymam się od określenia Księdza jakimś epitetem typu „idiotopos”, którym Ksiądz był łaskaw mnie obdarzyć. Owe „uczone” wyrażenie przełożyłem sobie na polskie słowo „idiotyp” co oznacza „zestaw determinant antygenowych zlokalizowanych w części przeciwciał”. Więc nie bardzo rozumiem, dlaczego jestem przeciwciałem? No chyba, że Ksiądz chciał mnie po prostu idiotą, za co serdeczne Bóg zapłać…
Z wyrazami szacunku
czytelnik 236
1. Tak, Żaryn nie kryje, iż ubiega się o urząd senatora. I bez 2 zdań uważam, iż jest to kandydatura trafiona na 100%. Senat to izba refleksji, w której mają prawo zasiadać mędrcy, nie mądrale. Żaryn ma kompetencje, które uprawomocniają jego kandydaturę.
2. Nie on chciał ale jego chciano zaprosić, więc tym bardziej bezzasadne jest insynuowanie czegokolwiek.
Szkoda. Bo na ten moment to nasza wymiana zdań odbywa się na zasadzie rozmowy o kolorach – ślepego z widzącym. A – i tak dla jasności – każdy ma rozum i wolną wolę. Oddając głos zadecyduje każdy indywidualnie, bo nikt żadnych zobowiązań nie zaciągnął.
Być może i na ten temat czas nadejdzie. Co zaś to pogardy – na razie to Pan zdradza jej objawy, sądząc po tonie, jaki Pan przyjmuje…
Proszę Pana! Prawda nie jest upartyjniona. Jest apolityczna. Jeśli jest inaczej to z reguły nie jest to prawda…
1. Sam Pan siebie określił. I nie chodzi o to, czego ja sobie życzę, lub nie. Zasada jest jedna: czyń drugiemu to, co chciałbyś, aby tobie było czynione.
2. Nadal nie rozumiem, czemu Pan się upiera na insynuowanie, iż Żaryn robi sobie kampanię.
3. Co do spotkań z innymi opcjami: raz – Żaryn jest bezpartyjny; po drugie: Jakiś czas temu, jeden z ważnych polityków RP rzekł był wprost: nie będzie klękał przed Kościołem. O słodka naiwności! Nie mógł większej gafy walnąć. Wszak Kościół nie oczekuje by ktokolwiek przed nim klękał. Kościół chce klękać przed Bogiem, wespół z tymi, dla których Bóg, Honor i Ojczyzna znaczą wiecej, aniżeli martwe litery i hasała.
Co do idiotopos – polecam „100 zabobonów” Bocheńskiego. Podpowiem tylko, że nie ma to słowo nic wspólnego z genetyką…
Dziękuję Księdzu za kolejny ciekawy głos w naszej dyskusji. Jest to o tyle dla mnie ważne, gdyż rzadko niestety można trafić na forach internetowych na mądrego i kulturalnego rozmówcę…
Ciągle jednak odnoszę wrażenie, że niezbyt dobrze się rozumiemy. Nie występuję przeciwko temu, że Jan Żaryn kandyduje do Senatu i nie mam obiekcji co do jego poglądów politycznych – ma jakie ma i jest to jego prawo. Pretensje mam jednak o to, że wykorzystuje Kościół oraz wiernych w sposób typowo przedmiotowy, aby wdrapać się na ich plecach na upragniony, wysoki stołek. Może mi Ksiądz zarzucić, że nic mi do tego, skoro nie jestem właściwym członkiem Kościoła, ( tak Ksiądz był łaskaw stwierdzić w poprzedniej wypowiedzi). Nie mam wcale o to żadnych pretensji. Ale nie tylko Żarynowi jest drogi Honor i Ojczyzna. Mi także. Mimo, że nie jestem członkiem Kościoła, to dobrze wiem jaką rolę odegrał On w historii naszej Ojczyzny. Dlatego właśnie nie chcę się zgodzić, aby jakiś karierowicz wykorzystywał instytucję Kościoła do zdobywania takiego lub innego popłatnego stołka. Z racji mych zainteresowań
i wykonywanego zawodu, dość dobrze jestem zorientowany także w pracach współczesnej polskiej historiografii. „Dzieła” prof. Żaryna nie były zbyt dobrze znane szerszemu gronu czytelników, a „sławę” swą zaczął zdobywać, kiedy jako pracownik „upartyjnionego” IPN-u zaatakował w swych pracach Lecha Wałęsę. Bazując na tych wątpliwych „osiągnięciach”, wykorzystując kler oraz wiernych stara się dziś dostać na popłatny stołek w „izbie refleksji” jak to Ksiądz, chyba zbyt łaskawie, nazwał obecny Senat.
Mam także poważne wątpliwości wobec nazwania Żaryna mędrcem. Bardziej mi odpowiada sformułowanie Księdza o mądralach. Nie mogę się także zgodzić z informacją Księdza, że J. Żaryn jest bezpartyjny. Formalnie może i tak, ale cóż to ma za znaczenie wobec faktu, że jest kandydatem PiS-u? Czyżby PiS już nie jest normalną partią polityczną, a stał się np. bezpartyjnym zgromadzeniem sióstr i braci miłosierdzia? Mam wątpliwości… Twierdzi Ksiądz, iż insynuuję, że prof. Żaryn robi sobie kampanię. A czymże innym jest „nawiedzanie” kościołów w przydzielonym okręgu wyborczym z określonymi politycznie „odczytami” kandydata w okresie kampanii przedwyborczej? Ile razy gościł Ksiądz prof. Żaryna w swej parafii zanim wyznaczono mu nasze okolice na okręg wyborczy? Ile wizyt prof. Żaryna spodziewa się Ksiądz po zakończeniu kampanii wyborczej?
I na koniec. Pisze Ksiądz, że prawda jest nie jest upartyjniona, jest apolityczna. Święte słowa…
Tylko dlaczego jednak ciągle odnoszę nieodparte wrażenie, że według wielu księży prawda jest prawdziwa tylko wtedy, gdy jest głoszona przez kandydatów określonych opcji politycznych? Może znów Ksiądz uzna mnie za to za aroganta, ale chciałbym się spytać ilu innych „bezpartyjnych” działaczy z innych partii niż PiS ( nie licząc także innych jeszcze bardziej prawicowych ugrupowań) miało szansę wystąpić w kościołach w naszym okręgu wyborczym ze swymi odczytami w ramach głoszenia prawdy „bezpartyjnej”? Prawda, jak z tego wynika, bywa bardzo wybiórcza, jeśli wręcz nie wyborcza… Nie wszystkie przecież ugrupowania polityczne poza PiS-em są wrogami Kościoła, przed którymi podwoje świątyń winne być oczywiście zamknięte. Ale owe podwoje otwierają się dziwnym przypadkiem tylko przed „bezpartyjnymi” kandydatami mającymi rekomendację partyjnego Prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Zaiste, dziwna sprawa… No, ale zdaniem owego Prezesa, tylko jego zwolennicy są tzw. prawdziwymi Polakami. Obawiam się, że wielu księży ten pogląd podziela i innych, którzy nie zasłużyli sobie na takie rekomendacje Prezesa, do wygłaszania „bezpartyjnych” referatów „historycznych” w kościołach nie dopuszcza. I ogólnie słusznie, gdyż świątynie nie powinny być wykorzystywane do doczesnych, partyjnych zabiegów o „ dusze” wyborców. Ale winno to dotyczyć wszystkich, także takich wielkich patriotów, mędrców, niespodziewanych i nagłych miłośników okolic Iławy i Ostród jak prof. Jan Żaryn, który przecież, zdaniem Księdza, „ jest bezpartyjny” a ja jedynie niezdrowo insynuuję, iż „robi on sobie kampanię”.
Bardzo więc przepraszam za swą impertynencję, ale pozwolę sobie pozostać przy swojej ocenie działań prof. Żaryna zgodnie ze słynnym hasłem prezesa Jarosława Kaczyńskiego, że „ nikt mu nie udowodni, że białe nie jest białe, a czarne nie jest czarne” ( choć wydaje mi się, że pan Kaczyński był łaskaw tę myśl sformułować nieco inaczej, ale nie czepiajmy się szczegółów).
Z poważeniem – czytelnik 236
Proste pytanie – i proszę o równie prostą odpowiedź: w jaki niby sposób Żaryn wykorzystuje Kościół i wiernych? Powtarzam – nikt żadnych zobowiązań nie zaciągnął, słuchając Żaryna. Proszę i przedstawić Pańskie wynikanie…
Dlaczego Pan zarzuca mi coś, czego nie wyraziłem? Powtarzam – Pan sam siebie określił. Jak już, to ja jedynie rzuciłem sugestię.
Przekorą, cynizmem, kpiną i czym jeszcze chce Pan udowadniać, iż drogie są Panu Honor i Ojczyzna (widzę, że Bóg wypadł….)
No cóż, jeśli Pan jest obrońcą Lecha Wałęsy, jego moralności to ja mogę tylko tyle rzec: nie dogadamy się w tej kwestii. Kto jak kto, ale Wałęsa właśnie, miał swoje 5 minut dzięki Kościołowi wpierw, a potem dopiero urobiony został – nie tylko on, przez „stolarzy” od Okrągłego Stołu. Może fakt, że śp. Prałat Jankowski trzymał dystans do swego parafianina, rzuci Panu trochę światła.
Takie są, proszę Pana, fakty. Nie należy do żadnej partii Pan Żaryn. Jedyne, co bezsprzecznie można przyznać, to to, iż są mu – jak widać – bliskie ideały tej frakcji. Niekoniecznie zaś się musi z nimi identyfikować.
Prosta rzecz: kłamca w danym miejscu tylko raz furorę może zrobić. Nie mam natomiast podstaw, by pałać nieufnością do takiej osoby, jak profesor. Zresztą – nigdy nie spotkałem się z krzywdą zadaną mi przez człowieka, z którym wspólnie się modlę. Mówię Panu – to świetny sposób na unicestwienie wrogości w życiu człowieka – wspólna modlitwa.
Szanowny Panie. O wrażeniach to nastolatki mogą sobie gawędzić, dzielić się nimi. Chciejmy być mędrcami, nie sztubakami.
Powiem szczerze – nie wiem. Do mnie osobiście nie zgłaszał się żaden. Ale powiem Panu – rad będę, jak mi Marek Jurek nie odmówi, albo Jarosław Gowin.
Nie, proszę Pana. Prawda albo jest, albo jej nie ma. Mnie interesują tylko te osoby i te fakty, które rozpoznaję jako prawdę nie dającą się zakwestionować. To, w co wątpię lub wobec czego mam podejrzenia – rozstrzygam kryteriami, które jako katolik mam do dyspozycji: Biblia, Urząd Nauczycielski Kościoła, moje sumienie.
Powiadam – nie wiem, czy zgłaszali wolę prezentacji czegoś, co jest w zgodzie z misją Kościoła; inni zaś zadeklarowali, bezrozumnie zresztą – że przed Kościołem klękać nie będą. A, małą dygresja: pan Tusk wiele lat żył na kontrakcie cywilnym. Po co wziął ślub kościelny, tuż przed wyborami 2007?
No cóż. To Pańskie zdanie. Moje jest zupełnie odmienne. Prawdziwymi Polakami są ci, dla których dobro Ojczyzny przedkładane jest nad dobro indywidualne. Prawdziwymi Polakami są ci, którzy wychodząc od wartości Objawionych, zdążają ku takim celom, które gdzieś kiedyś sprawią, iż owe Objawione wartości będą dla nich odpocznieniem zasłużonym, nagrodą.
Znów sztubactwo, proszę Pana? Wrażenia?
Szanowny Panie! Kiedyś słyszałem fajną grę słów, czy zestawienie pewnego utartego zwrotu z neologizmem. Tak to leciało: są ludzie uczeni i „naukawi”. Pierwsi – coś wiedzą; drugim wydaje się, że coś wiedzą. Pan napisał:
a tymczasem słowa brzmiały tak:
Mimo wszystko, wierzę, że Pan ma coś do zaproponowania drugiemu człowiekowi. Tyle tylko, że jest to obarczone brzemieniem uprzedzeń, uleganiem wobec tzw: „ mainstream`owi”, którym torpedowani jesteśmy na okrągło od jakiegoś czasu. Pan, jako historyk? Pedagog – zgaduję? Winien wykazać czytelnie, że jest uczonym, a nie naukawym. Czyż nie?
Gdyby Pan nawiedzał Kościół, to usłyszałby Pan w ogłoszeniach parafialnych, że….w dniu, o godz, itd :….
W przyszłą niedzielę po Mszy św. o 10.00 z kolejnym wykładem przybędzie do naszej parafii Prof. Jan Żaryn – profesor historii na UKSW w Warszawie. Zapraszam serdecznie.
Ochotnicza Straż Pożarna zaprasza wszystkich chętnych do akcji poboru krwi w sobotę 24. 09. w
godzinach 8.00 -13.00.
Proszę zauważyć, że nie wspomniano o obecności obowiązkowej…
http://www.rozaliawsuszu.ovh.org/18_IX_2011.html
Nie rozumiem Pańskich motywów ale uważam, że wprowadzanie ludzi w błąd jest nie na miejscu.
Zamiast wypisywać bzdurne rzeczy na forum jednym, drugim, trzecim- weź Pan ulotki w rękę i lataj Pan po mieście, zachęcając lemingów sobie podobnych.
ps
Przepraszam za ton, a le dostałem „nerwa”
Szczęść Boże
Dziękuję za kolejny głos w naszej dyskusji, którą jestem coraz bardziej zasmucony i dlatego chciałbym ją zakończyć, gdyż do niczego pozytywnego ona nie prowadzi.
Jeśli Ksiądz nie dostrzega w jaki sposób J.Żaryn wykorzystuje Kościół i wiernych, to nie mamy dalej po co prowadzić jałowej dysputy. Widocznie taka postawa politykierów w rodzaju Jana Żaryna Księdzu odpowiada i nic mi dalej do tego. Tylko bardzo się dziwię, że naraża Ksiądz swych parafian na normalną indoktrynację polityczną i to jeszcze na terenie kościoła. Uważam bowiem, że teren kościoła, jak i np. szkoły czy szpitala winien być wolny od takiej presji, ale jak widać Ksiądz ma inne zdanie na ten temat.
Jeśli chodzi o ocenę postaci Lecha Wałęsy i porozumienia Okrągłego Stołu, o którym Ksiądz się wypowiada z jawną kpiną, to też pozostanę przy swoim zdaniu. Jako człowiek w sile wieku miałem wątpliwą przyjemność żyć w rzeczywistości socjalistycznej i pamiętam z jaką nadzieją patrzyliśmy wówczas na właśnie na Lecha Wałęsę i Okrągły Stół. Ksiądz, zapewne jako człowiek młody, nie pamięta tych czasów i późniejsza propaganda różnych oszołomów ultraprawicowych pewnie przekonała Księdza, że Okrągły Stół to zdrada. Cóż, lepiej pewnie by było, gdyby Polacy znów wtedy chwycili za broń i gdyby znów bezsensownie zginęły setki tysięcy młodych ludzi jak np. w Powstaniu Warszawskim. To, że ksiądz prałat Henryk Jankowski trzymał „swego parafianina na dystans” to uznaję jedynie za komplement dla mądrości Wałęsy. Ksiądz Jankowski jest dla mnie jedynie smutnym i upadłym antyautorytetem ze względu na jego „występy” spowodowane swoistymi poglądami antysemickimi. Ksiądz Jankowski, który był kapelanem „Solidarności”, rozmienił później swój autorytet, budując w kościele św. Brygidy ołtarzyki pełne nienawiści… Jakżesz można także wypowiadać się lekceważąco o „stolarzach” Okrągłego Stołu, skoro zasiadali za nim tacy „wspaniali” i cenieni zapewne przez Księdza późniejsi przywódcy Polski i „prawdziwych” Polaków jak np. Lech i Jarosław Kaczyńscy! Nie uchodzi dziś przecież nazywać ich prześmiewczo „stolarzami”. A co powie J.Żaryn, gdy się dowie, co Ksiądz myśli o przeszłości prezesa Jarosława Kaczyńskiego?! Katastrofa… Nie rozumiem także uwagi, że Lech Wałęsa miał swoje 5 min. Dzięki Kościołowi. To już chyba gruba przesada. Bunt społeczny roku 1980 wcale nie wyrósł dzięki Kościołowi, który wtedy stał z boku i przyglądał się biernie rozwojowi sytuacji. Ja, zapewne w przeciwieństwie do Księdza, ze względu na Jego wiek, dobrze te czasy pamiętam i wiem jak było…
Pytałem także o ewentualne „wykłady” w kościołach innych kandydatów poza J. Żarnem. Ksiądz był łaskaw odpowiedzieć, że właściwie widzi w rolach takich wykładowców jedynie Marka Jurka i Jarosława Gowina. Jest to faktycznie bardzo różnorodne i bogate spektrum polityczne. Jakoś tak dziwnie jednak stojące jedynie skrajnie przy prawej ścianie politycznej. Za nimi już tylko mur… A co z innymi? Pewnie fora ze dwora… Dziękuję również za pouczający wykład o tym, kto ma prawo czuć się prawdziwym Polakiem. A co z tymi, którym drogie jest dobro Ojczyzny, lecz nie wychodzą od „wartości Objawionych” i nie oczekują „nagrody w wartościach Objawionych”? Czyż tacy osobnicy nie mogą liczyć u Księdza na miano „prawdziwych Polaków”? O dziwo, prezes PiS i jego pretorianie także często mówią o tzw. „prawdziwych Polakach”. Tchnie mi to normalną formą swoistego szowinistycznego rasizmu ideologicznego. Pytanie, po co Donald Tusk wziął ślub kościelny proszę raczej skierować to pana Tuska,
a nie do mnie…Przypuszczam jedynie, że skoro tak postąpił, to miał taką potrzebę i „oczekiwał nagrody
w wartościach Objawionych”. Na koniec był Ksiądz wielce łaskaw wytknąć mi sztubactwo i godną potępienia „naukawość”, gdyż nieco inaczej zacytowałem słowa Jarosława Kaczyńskiego o kolorach. Przyznaję, błąd popełniłem straszliwy i będę się go wstydził do końca życia. Dziękuję Księdzu jeszcze raz za wytknięcie mi tej przerażającej pomyłki. Gdyby jednak nauczyciel w szkole czepiał się każdej drobnej pomyłki w wypowiedzi ucznia, to pewnie nie byłby dobrym pedagogiem.
I tak już zupełnie na koniec. Ja także pozostaję z nadzieją, że i Ksiądz ma coś do zaproponowania drugiemu człowiekowi. Liczę także, podobnie jak Ksiądz był łaskaw mnie pouczyć, że propozycje Księdza wobec wiernych także nie będą nadal nadmiernie „obarczone brzemieniem uprzedzeń”, szczególnie politycznych…
P.S. A jeśli Ksiądz nadal ma nieodparte życzenie być narzędziem Jana Żaryna w budowie jego kariery politycznej, to już Księdza wola, choć przytoczę przysłowie, że łaska pańska ( w tym wypadku – polityków) na pstrym koniu jeździ…. Dobrze byłoby jednak spytać parafian, czy oni też tego sobie życzą, aby ich kościół pełnił rolę trybuny do uprawiania propagandy politycznej pod płaszczykiem niewinnych „wykładów historycznych”, i to związanych tylko z bieżącymi interesami wyłącznie jednej opcji politycznej, która raczej mało ma wspólnego z ideami religijnymi.
Dziękując za cierpliwość i kończąc naszą dyskusję życzę zdrowia, pogody ducha i wszelkiej pomyślności-
czytelnik 236
Szkoda, że Pan się poddał. Ale to tez jakiś sygnał.
Poza tym:
1. Widzę, że Pan lubi „siać propagandę” – ja nie zapraszałem do kościoła Pana Żaryna (choć nie ukrywam, zaproszenie takie zawsze mogę wystosować)
2. Co do Wałęsy – bez kpiny, bez szydery – bywa się tu i ówdzie, rozmawia z różnymi osobami, czyta się, słucha i myśli. Wnioski przychodzą same.
3. Okrągły Stół to zdrada, oczywiście, że tak. Potwierdzam to po raz kolejny. Jeden prosty dowód: w podręcznikach do historii tak w SP jak i w „licku” ( u mnie to lata 1986-1993) nie było ANI SŁOWA o KATYNIU zaś sporo o Okrągłym Stole. To raz. Dwa – sam Wałęsa przyznał nie raz – wprost i bez ogródki, że się komuniści dogadali z nową falą. Dowód – zbrodniarze jak Jaruzelski, Kiszczak, Siwicki i inni – zachowali uposażenia, stopnie, i kupę przywilejów na przyszłość (Hydrobudowa Śląsk – to firma Jaruzelskiego)
4. Ogólnie zaś – szczerze zaczynam wątpić, iż jest Pan tym, za kogo się podaje.
Skoro Ksiądz był łaskaw odpowiedzieć na me pożegnalne wystąpienie to już na koniec także chciałbym zabrać głos. Pragnę się odnieść do poszczególnych punktów wypowiedzi Księdza:
1. Nigdy nie twierdziłem, że Ksiądz i jego duchowni koledzy zapraszaliście owego Żaryna. On po prostu sam się wpraszał do waszych kościołów, aby uprawiać w nich swą kampanię wyborczą, a Ksiądz i jego koledzy wyrażaliście na to zgodę, stając się narzędziem w walce politycznej, która w ostatnich latach strasznie skłóciła nasze społeczeństwo. Kościół zaś, zamiast te spory i kłótnie łagodzić, to jeszcze skutecznie dolewa oliwy do ognia.
2. Z Wąłęsą jest jakaś dziwna sprawa. Prawie cały świat zna właściwie tylko 2 Polaków – papieża Jana Pawła II i Lecha Wałęsę. Wielu zaś Polaków połowę tej skromnej grupki najchętniej by powiesiła na suchej gałęzi. Wcale się Księdzu nie dziwię jego swoistej opinii o Wałęsie, skoro bywa Ksiądz tu i ówdzie razem tylko z osobami pokroju J. Żaryna i słucha ich „mądrości”. To przecież Żaryn zrobił swą „karierę” na sianiu nienawiści do Wałęsy, gdyż na nic innego go nie stać. Sam Ksiądz jako kapłan wie, że nie ma ludzi kryształowo nieskazitelnych. Ale np. dzięki takim „grzesznikom” jak właśnie Wałęsa może Ksiądz dziś pisać dowolnie swe teksty w wolnym internecie i organizować Żarysowi pogadanki polityczne dla wiernych w swym kościele bez interwencji służb typu SB.
3. Kto kogo zdradził podczas obrad Okrągłego Stołu? Byłyby Ksiądz zapewne w czasie obrad Okrągłego Stołu zwolennikiem pryncypialnego (czytaj – fanatycznego) oporu przeciw wszelkim próbom porozumienia z ówczesnymi władzami, dzięki czemu mielibyśmy dziś prawdopodobnie Polskę na wzór obecnej Białorusi, Kuby jeśli nie wręcz Korei Płn. Inną zaś alternatywą byłaby zapewne wspaniała wojenka domowa lub coś na kształt powstania warszawskiego. Byłoby miło prawda? Dziś przeciw porozumieniu Okrągłego Stołu najgłośniej krzyczą ci, którzy czuli się niedowartościowani, gdyż ich do Stołu nie zaproszono ( niektórych np. z racji młodego wieku jak np. Księdza) lub ci, którzy przy nim siedzieli ( jak np. Jarosław Kaczyński), lecz udają dziś, że ich tam nie było.
Jeśli chodzi o zbrodnię katyńską, to od 1989 r. prasa, telewizja, wydawnictwa naukowe bardzo szeroko o niej informowały i tylko leniwy uczeń mógł o niej nic nie wiedzieć. Ja prawdy o zbrodni katyńskiej nauczyłem się jeszcze w szkole w głębokim socjalizmie, a Ksiądz nie mógł dotrzeć do informacji po 1989 r.? Dziwna sprawa. Jeśli chodzi o podręczniki to miały one zawsze długi cykl produkcyjny. Jeśli zaś Ksiądz w liceum po 1989 r. nic nie słyszał o Katyniu, to należy Księdzu tylko współczuć z powodu Jego ówczesnych nauczycieli.
Nazywanie takich osób jak Jaruzelski i Kiszczak jedynie zbrodniarzami jest typowym spłyceniem poważnego dylematu politycznego. Gdyby ci „zbrodniarze” w 1989 r. nie ulegli presji politycznej i trwali w uporze przy władzy to mielibyśmy dziś to, o czym pisałem wyżej o np. Białorusi. Owszem, mają ci panowie krew na swych rękach, ale potrafili także w odpowiednim momencie pójść po rozum do głowy i ustąpić. Szkoda, że dziś po rozum do głowy nie potrafią pójść zatwardziali superprawicowi „prawdziwi Polacy” organizujący np. na Krakowskim Przedmieściu pełne nienawiści przemarsze wieczorową porą z pochodniami w rękach. Jakoś dziwnie mi to przypomina podobne przemarsze z pochodniami organizowanie w latach 30- tych w Niemczech przez pewnego Adolfa w ramach tzw. parteitagów swej faszystowskiej NSDAP. Jestem także bardzo ciekaw jak dramatycznie by się potoczyły losy Polski, gdyby tak ceniony zapewne przez Księdza premier Jarosław Kaczyński wraz ze swą kamarylą w postaci Giertycha i Leppera dłużej sprawowaliby władzę? Więzienia wtedy już zaczynały się przepełniać… Ciekawe co byłoby dalej?
Zastanawia się Ksiądz dlaczego ci „zbrodniarze” zachowali swe stopnie. To proszę się o to spytać np. Jarosława Kaczyńskiego dlaczego on i jego brat prezydent nie pozbawili owych „zbrodniarzy” ich stopni i uposażeń? Jeśli zaś chodzi o śląską Hydrobudowę będącą zdaniem Księdza własnością Jaruzelskiego, to Ksiądz wybaczy, ale to już nie jest nawet śmieszne, lecz żenujące i żałosne… Niech Ksiądz nie przekracza granic absurdu, bo nie wypada…
4. Tak, Ksiądz rzeczywiście mnie rozgryzł. Oczywiście, że nie jestem tym, za kogo się podawałem ( a tak swoją drogą to za kogo się podawałem?) Jestem bowiem tajnym przedstawicielem obcej cywilizacji nieznanej widocznie Księdzu i różnym osobom, których opowieści i bajań Ksiądz słucha z uwagę godną innej sprawy. Ta najwidoczniej obca Księdzu cywilizacja to otaczający także Księdza ludzie rozsądni, doświadczeni i znający życie oraz jego reguły nie tylko z „dzieł” prof. dr hab. Jana Żaryna. Ja także ze swej strony zaczynam powątpiewać w to czy, Ksiądz jest tym, za kogo się podaje. Mimo, że nie jestem bowiem członkiem Kościoła, to jakoś nie mogę pojąć jak współczesny wykształcony podobno kapłan może prezentować część przedstawianych na tym forum przez Księdza poglądów.
Odnoszę smutne wrażenie, że tkwi w księdzu dusza dążąca do konfrontacji, bazująca jedynie na zapyziałych, superprawicowych poglądach różnych frustratów i fanatyków. A może by Ksiądz rozejrzał się nieco szerzej po okolicy i poszukał np. także wśród swych parafian osób z tej innej cywilizacji, o której wspominałem wyżej? Nie jest chyba bowiem szczytem elegancji traktować
swych parafian jako stada baranów, których się oddaje w pod „opiekę”, takim cwanym „bacom”
politycznym jak ów J. Żaryn. Tacy mądrale, korzystając z Księdza pomocy, szybko wykorzystają to „baranie” stado i jeszcze szybciej je porzucą… Jedyna nadzieja w tym, że owi parafianie, będący jednocześnie wyborcami, nie dadzą się tak łatwo wykorzystać zarówno J. Żarynowi, jak i niestety Księdzu, który stał się jego potulnym narzędziem.
Kończąc tę jednak niestety jałową dysputę życzę Księdzu pozbycia się sprzed oczu klepek ograniczających pole widzenia rzeczywistości tylko na skrajną prawą stronę i więcej pogody ducha.
Mimo dzielących nas poglądów pozostaję z wyrazami szacunku – czytelnik 236
Very nice blog post. I definitely love this site. Thanks!
Dzięki! Zastanawiam sie tylko, czemu wpis jest w języku angielskim? Przecież pisze bloga w języku polskim a autor komentarza prowadzi także polskojęzycznego bloga.