Niedawno wróciłem z wyprawy do kina. Dawno już nie spotykałem się z X muzą z kulturalnych warunkach, czyli w kinie właśnie. I mimo, iż była to amerykańska produkcja, przewidywalna – a jakże!, to powiem krótko: warto było!
Obejrzałem dziś kolejną ekranizację komiksów Marvela – Kapitan Ameryka. Od samego początku zdziwienie: niewielkie ilości patosu w życiu głównego bohatera, widoczna naturalność oraz wyrazistość przekonań: „chce lać bandytów”. Jego wola utrudniona jest znacznie przez naturę: wątłego zdrowia chłopak, sierota bardziej widziany jest przez armię USA jako ręce robocze przy aprowizacji armii, nawet w wydaniu zbieracza złomu, czy kogoś podobnego. Jednak na pewno nie z karabinem w ręku, na froncie.
Przy którejś z rzędu próbie zaciągu, staje przed życiową szansą: pewien prawego serca profesor, uciekinier z Austrii otwiera przed Stevem Rogersem niesamowitą szansę. Widząc jego szlachetne serce, autentyczną odwagę nie zaś bohaterszczyznę, poddaje go tajnemu eksperymentowi. To, co ostatecznie przekonało doktora Erskine`a, by poddać przemianie młodzieńca, to fakt, iż jako prowadzący badania, wiedział, że dobry stanie się jeszcze lepszy. Być może chciał Erskine odkupić swe winy, czy błędy przeszłości – ale szczegóły pozostawiam jako zachętę do obejrzenia ekranizacji komiksu.
Moim zdaniem atuty filmu to:
– wspomniany brak patosu / ewentualnie śladowe jego ilości
– śmiertelność bohatera i dość wyważone „zabawki” jak na realia II wojny światowej
– zupełne praktycznie odejście od „momentów” momentów filmie, a więc nie nastręcza on kłopotów rodzicom w tłumaczeniu ich dzieciom, czy też wymagających zasłaniania oczu
– najważniejsze: wyraźny przekaz, że cnót nie da się udawać – albo się je posiada i nimi się żyje, albo jest ich kompletny brak w życiu człowieka. W moim przekonaniu kilka jest takich miejsc w filmie, które to potwierdzają. Jednym z nich jest to, że porządni faceci nie lecą na łatwe kobiety, a porządne kobiety nie uwodzą harcerzyków.
Z tego co kojarzę, to premiera polska Kapitana Ameryki przypadła na 5 dzień sierpnia. Dla nas, Polaków to czas, kiedy składamy hołd powstańcom warszawskim, kiedy wracamy do dziejowej glorii narodu polskiego z czasów wojny polsko – bolszewickiej a także myślą ogarniamy rok 1980 i powstanie Solidarności. Zatem dajemy świadectwo tym wszystkim naszych przełomom dziejowym, które nad wyraz czytelnie pokazały, iż duch patriotyzmu, wola walki o niepodległość, wolność i sprawiedliwość to wartości nadrzędne, które mają to niezwykłe uprzywilejowanie, iż składa się na ołtarzu poświęcenia ofiarę najwyższą – własne życie.
Kiedy ogląda się takie produkcje, jak ta, której poświęcam swą notkę, chyba nie sposób zanegować fakt, iż Amerykanie wiedzą jak podnieść morale obywateli, jak zmobilizować ich do podjęcia wysiłków na rzecz wartości. I dodajmy – umieją to robić. Projekcja w technologii 3D, przepiękne zdjęcia, nienajgorsza fabuła – to kolejne atuty filmu, dla których warto go obejrzeć. Najlepiej całą rodziną.
To, co szpeci moim zdaniem obraz filmowy, to sugestia „dokrętki”, która jak amen w pacierzu będzie adresowana do Anglosasów z przekazem mniej więcej takim: Kapitan Ameryka rozprawił się z terrorystami, którzy niczym wirus rozprzestrzenili się po amerykańskiej ziemi, chcąc zniszczyć opokowość amerykańskiej demokracji.
Jeśli taki obraz powstanie, z pewnością go nie obejrzę za żadne pieniądze.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.