To było coś po 9.00 naszego czasu. Odwiedzałem chorych z Panem Jezusem. Jako iż mam tak, że radio mi się załącza często samo z siebie, tak było i tym razem. Udając się od Państwa G na drugi koniec parafii, do Państwa L musiałem pokonać kilka zawijasów, by wreszcie wydostać się z gąszczu robót drogowych. Już sięgałem ręką, by wyłączyć radio, kiedy słyszę komunikat, iż są jakieś problemy z lądowaniem samolotu z prezydentem Polski na pokładzie. Cofnąłem rękę, modląc się jednocześnie chyba na głos, o to, było wszystko dobrze. Tak jak wcześniej, chyba w Chinach. Już u Państwa L jak i też u Pani T modliliśmy się wspólnie o szczęśliwe zakończenie tych problemów. W drodze no Państwa Z dochodziły z radia niepewne komunikaty. Jednak kiedy po Obrzędach Komunii i wspólnej modlitwie, zwyczajowo żeśmy zasiedli do kawy – tvn24 nadawał już zdecydowane komunikaty: najprawdopodobniej nikt nie przeżył…
Komentarze, jakie cały dzień towarzyszyły mi w dalszej drodze u chorych, później w domu parafialnym, pośród znajomych, rodziny były jednoznaczne: te typki spod czerwonej gwiazdy zmajstrowały tą tragedię. I mimo wezwań do powściągliwości w sądach, głosy te nie ustawały.
- Tego dnia błogosławiłem małżeństwo moim parafianom…
- Ks. K chrzcił dziecko swoim znajomym z mojej parafii.
- To, co pokazywały media przerastało moje możliwości percepcyjne: płaczący Olejniczak i Kalisz, zacinający się Kuźniar i inni prowadzący w WSI24.
Lodowaty, zimny, bez uczuć Komorowski, deklamujący wieczorem orędzie…
I myśl o miłosierdziu Bożym, o tym, czy duchowni katoliccy zdążyli udzielić absolucji.
Wieczny odpoczynek racz im dac Panie!
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Pamiętam, że byłem wtedy w szpitalu u ojca, który był po operacji. Zadzwoniła żona najpierw z informacją, że COŚ się stało w Smoleńsku. Odebrałem to, że to jakaś awaria… Później niedowierzanie, gdy zaczęły docierać kolejne informacje.
PS. Wczoraj zbulwersowała mnie informacja, że portal WPROST usunął wywiad z gen. Petelickim ze względu na passus o smsach rozsyłanych w dniu katastrofy do polityków PO (tzw. przekaz dnia), by mówili, iż rozbicie samolotu jest skutkiem błędu pilotów.
Gdyby tak zebrać już tylko takie „wolne” głosy, wypowiedzi n/t zdarzeń z 10 kwietnia 2010 to by tyle się tego nazbierało, że by nikt nie ogarnął.
Uczestniczymy w historii, którą znów piszą czerwonoarmiści i ich klakierzy. Kłótnie, kpiny, urągania, a naród na zatracenie idzie. Ech, i jak tu żyć? Niby modlić się trzeba za wszystkich, zwłaszcza za zdążających i prowadzących innych na zatracenie. Tak sobie myślę, że diabeł ręce zaciera z radości, że ta modlitwa za nieprzyjaciół, to nam, katolikom, nie bardzo wychodzi…