Jak to jest z nami, Polakami? Ostatnie miesiące pokazują nader wyraźnie, że wiedzie pośród nas prym duch kłótliwości, jątrzycielstwa i wszystkiego, co temu bliskie. Uważne przyjrzenie się temu spostrzeżeniu bliżej pozwala zauważyć, że za każdym razem jest „para w gwizdek”, żeby tylko uwagę na siebie zwrócić, byleby cos się działo, na zasadzie: „chleba i igrzysk”. Polska scena polityczna, publicystyka telewizyjna i prasowa, przeorientowanie działalności wielu osób świata kultury, sportu, czy nauki na bycie „oprawą” i „medialnymi twarzami” partii rządzącej – wszystko to dokumentuje i nie pozostawia złudzeń: wąż zaczyna pożerać własny ogon. To, co do tej pory owi „milusińscy” wypracowali odchodzi w zapomnienie, jest przekreślane i traktowane jak blaga. Bo jak można traktować poważnie kogoś oraz to co stworzył, jeśli nagle „twórca od swoich dzieł się odwraca”?. Jak z powagą i swoistą nostalgią oddawać się poznawaniu po raz kolejny przygód bohaterów Trylogii, skoro porywczy aczkolwiek szlachetny Kmicic bardziej nam się kojarzy dziś ze służalczym Olbrychskim, pełnym złości wymalowanej na twarzy, syczącym szyderstwa pod adresem myślących i patrzących na świat inaczej niż on i ci, co ich Olbrychski firmuje swoim nazwiskiem. Jak z dumą wspominać sukcesy Adama Małysza, wracać do pełnych emocji chwil, kiedy toczyły się boje o punkty w klasyfikacji MŚ, kiedy kilka dosłownie chwil po zakończeniu kariery skoczka, nagle zaczyna komentować bieżącą sytuację polityczną i społeczną w Polsce, używając przy tym sformułowań, które wskazują jednoznacznie, iż prawda dla niego jest męcząca i taka powinna być też dla innych.
Nie wiem jak Czytelnika, ale mnie to boli.
Jeszcze inne spojrzenie chcę Czytelnikowi zaprezentować.
W rozmowie z młodym człowiekiem, wykształconym, pracującym, mam nadzieję – szczęśliwym ojcem i małżonkiem – w pewnym momencie zbaraniałem. Otóż, argumentował, że Kościół powinien się dostosowywać do czasów, w które aktualnie wkroczył. Jeśli ma wymagać, to na miarę człowieka grzesznego nie zaś na miarę Jezusa Chrystusa, który uzdalnia nas Swą łaską, byśmy byli święci Jego świętością. Do mego rozmówcy chyba nie do końca dociera świadomość, iż wiara w Boga to przechodzenie od Adama ku Chrystusowi. Nie do pojęcia dla mego rozmówcy było, że Kościół rości sobie prawo do „windowania” w górę postaw moralnych, do wymagań dotyczących życia zorientowanego na Dekalog i Ewangelię. Byłem totalnie skonfundowany, kiedy twierdząco odpowiedział na pytanie, które mu postawiłem. A brzmiało ono mniej więcej tak: czy zgadzasz się z polityką państwa represyjnego, które ciemięży podatkami, ogranicza bzdurnymi prawami, manipuluje funduszami emerytalno-rentowymi? A w związku z powyższym rezygnujesz z planów, jakie wiążesz z przyszłością, bo wiesz, że nie będzie cię na to stać? Ręce mi przysłowiowo, „opadły”. Nie kontynuowałem rozmowy. Do mej świadomości zaś wdarła się groza. Oto godność Bożego synostwa została zdeptana. Kolejny Egipt ze złym faraonem zaczyna podporządkowywać swej racji stanu Lud Boży Nowego i Wiecznego Przymierza. Dekalog oraz to wszystko, co z niego wypływa co raz bardziej, co raz częściej jest zastępowane prześmiewczym, urągliwym „przykazaniem” Żyłuj Polaka jak bliźniego swego…
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.