Zainspirowany przemyśleniami z tegorocznej kolędy, wspominając parafie, w których pracowałem, czytając i wpisując się w wątek na: FR odkryłem taką oto rzecz:
ludzie, którzy swe zdolności i fachowość zostawiają w świątyni jako dar, swoiste wotum poniekąd, nie narzekają na brak pracy. Nawet więcej: bywa, że muszą długo na przód przyjmować terminy zleceń, biorąc na pierwszy plan największe, wymagające dłuższego zaangażowania.
Ci zaś, którzy cmokają, którzy oglądają się na dzień dobry za zapłatą, nierzadko też zawyżając cenę, bo przecież „ksiądz ma to da”, to tak różnie mają. A to ich ktoś w balona zrobi, a to się przekalkulują, a to jeszcze co innego.
Ma ktoś podobne obserwacje?
Tak przy okazji – jakaż wielka mądrość płynie z tych oto, poniższych słów:
Jeżeli domu Pan nie zbuduje, *
na próżno się trudzą, którzy go wznoszą.
Jeżeli miasta Pan nie strzeże, *
daremnie czuwają straże.
Daremne jest wasze wstawanie przed świtem *
i przesiadywanie do późna w nocy.
Chleb spożywacie zapracowany ciężko, *
a Pan i we śnie darzy swych umiłowanych.
Oto synowie są darem Pańskim, *
a owoc łona nagrodą.
Jak strzały w ręku wojownika, *
tak synowie zrodzeni w młodości.
Szczęśliwy człowiek, *
który nimi napełnił swój kołczan.
Nie zawstydzi się, gdy będzie się spierał *
ze swymi nieprzyjaciółmi w sądzie.
Psalm 127
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Jest w tym co Ksiądz pisze cos na rzeczy ale;
Zasługuje robotnik na swoją zapłatę.
Ewangelia wg św. Lukasza 10,7,
Wg mnie powinno odbywać się to w naturalny sposób, tzn, Ksiądz zleca, a przyjmujący zlecenie określa cenę za wykonanie i jeżeli chce potraktować to jako votum, to jak najbardziej.
W życiu jest czasami inaczej i rożnie to bywa. Nie wiem czy pamięta Ksiądz budowanie w Elblągu i późniejsze przejścia ludzi, którzy dochodzili przed Sadem swoich pieniędzy, a bodaj niektórzy zbankrutowali:(
Szczęść Boże
Oczywiście, zawsze trzeba być konkretnym i umieć wycenić swoją pracę.
Jeśli chodzi o JH – to znam tą sprawę nieco bliżej, niż obserwatorzy z zewnątrz. I powiem tylko tyle: Pan Bóg nie rychliwy ale sprawiedliwy. Ot, cała mądrość.
A co do bankrutów: znowuż, jeśli idzie o JH i sprawy z nim związane: nie jeden kierownik tamtej budowy znalazł za friko materiały do zbudowania kąta dla siebie, czy dla serduszka…
Mam podobne obserwacje: znajoma plastyczka lubi opowiadać, jakie to Kościół ma pieniądze na sztukę i jakie są jej „normalne” stawki, a sama ma problemy z pracą, a z tą dla Kościoła to jej wiecznie coś nie wychodzi. Myślę, że gdyby każdy z parafian dałby na Kościół nawet nie dziesięcinę, a ledwie procent swojej pracy, to byłoby to o wiele lepsze od tej złotówki rzuconej na tacę. Dajmy na to: wspólne sprzątanie kościoła – przecież ma to też wymiar integrujący, daje satysfakcję, wzbudza poczucie odpowiedzialności za parafię…
To jest to! W tym między innymi celu robimy w parafii rodzinny piknik, z szeregiem uciech, atrakcji, w których zaistnienie sami włączają się parafianie. Ciasta pieką, organizują kuchnie polową, pokazują swe pasje, dzielą się nimi z innymi. A wszystko to jest zwieńczeniem Uroczystości Bożego Ciała.