Ponoć samoloty z dobrymi ludźmi nie spadają…

Paręnaście dni temu, jeden z moich kolegów – kapłan, powiedział znamienitą rzecz: kilka razy już otrzymał wiadomość zwrotną, że podczas odwiedzin duszpasterskich pośród wiernych, czyli tzw. „kolędy”, księża mówią lepsze kazania. Lepszość owa wynika z faktu, iż nieco wyalienowani z prozy życia panowie oto schodzą w mury domostw Ludu Bożego. W mury wyściełane atłasami, tapetami, glazurą, ale też w mury przeniknięte stęchlizną tak fizyczną jak i metafizyczną. Ciekawostka: ta niemiła woń metafizyczna występuje też w atłasach i glazurach…

Od 2 dni sam chodzę z wizytą pośród moich parafian. Dla mnie jest to zawsze doświadczenie różnorodności występującej w życiu wiernych. Szeroko pojmowanej różnorodności, dającej wyobrażenie stanu Kościoła Katolickiego. Gdyby chcieć powiedzieć, że jest to jedność w różnorodności, to chyba bym się jednak wstrzymał z tak daleko idącymi wnioskami. Ale czytam podczas wizyty często fragment z Listu do Rzymian:

Przygarniajcie siebie nawzajem A Bóg, który daje cierpliwość i pociechę, niech sprawi, abyście wzorem Chrystusa te same uczucia żywili do siebie i zgodnie jednymi ustami wielbili Boga i Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa. Dlatego przygarniajcie siebie nawzajem, bo i Chrystus przygarnął was – ku chwale Boga. Bracia, jestem co do was przekonany, że pełni jesteście szlachetnych uczuć, ubogaceni wszelką wiedzą, zdolni do udzielania sobie wzajemnie upomnień (Rz 15, 5-7.14).

I jeśli mi ktoś podczas rozmowy wspomina, że samoloty z dobrymi ludźmi na pokładzie nie spadają, sugeruję, by na przykład spojrzeli na tych, niby „złych” – kapłani: jednali ludzi z Bogiem, +Para Prezydencka: przygarniała pominiętych przez historię współczesną (i nie tylko ich), urzędnicy, jak np. + Pan Skrzypek, czy + Pan Kurtyka zabiegali w poczuciu obowiązku o stabilizację Państwa Polskiego, itd., itp., etc. Wszyscy ci ludzie mieli rodziny, szczęścia i wzloty a także i trudności. A więc w zasadzie mający to wszystko, co ci „Dobrzy”, ufający że im włos z głowy nie spadnie, kiedy lecą do UK, albo na Zieloną Wyspę, by startować w konkurencji para-paraolimpijskiej: wyścig szczurów (gonka krys po rosyjsku). Ciekawe, co by powiedziała rodzina takiego „dobrego człowieka”, gdyby nie daj Boże, zdarzył się wypadek lotniczy i ksiądz w homilii pogrzebowej by rzekł: NN wyznawał często zasadę, że dobrzy ludzie w katastrofach lotniczych nie giną…

Tak zatem, przygarniajmy siebie wzajemnie, wzorem Boga Trójjedynego, który i nas przygarnął do siebie. W Bogu nie ma „My” i „Oni”. On Jest i od Niego wszyscy zależymy, tylko i wyłącznie od Niego.


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii behawioryzm, Dzieje, Rebelya, Variae i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na Ponoć samoloty z dobrymi ludźmi nie spadają…

  1. caddicus pisze:

    Niestety magiczne myślenie i widzenie doświadczanego zła i cierpienia wg zasady AKCJA-REAKCJA ma dość ugruntowane podłoże. Dopiero, gdy nas samych dotyka takie doświadczenie odchodzimy od prostych wyjaśnień. Wtedy już nie głosimy prawdy, że samoloty z dobrymi ludźmi nie spadają.

  2. Blog Wolnego Człowieka pisze:

    Tak jest najprościej – spłycić, najczęściej bezrefleksyjnie takie czy inne zdarzenie. Po co sobie zadać fundamentalne pytanie: a co by było, gdyby to mnie się przydarzyła taka czy inna tragedia? Co by wówczas mówiono na mój temat, na temat mej rodziny, pracy, środowiska? To jest wg mnie wyraz wielkiego egoizmu i takoż samo, pychy. Człowiek pyszny i egoistyczny nie jest w stanie patrzeć dalej, niż czubek jego nosa, perspektywa spojrzenia jest ogromnie wąska. Dzięki temu skazuje innych na wąskie potraktowanie, czyli z reguły na krzywdę. Ciaśni ludzie mają niestety strasznie szerokie sumienie…

Zostaw komentarz