Boleść kapłańskiego serca a sprawa Boża

Bardzo mnie serce bolało wczoraj, kiedy odprawiając Najświętszą Ofiarę, w Uroczystość Świętej Bożej Rodzicieli widziałem wiele pustych miejsc w świątyni. Mimo tylu przypomnień, powracania tak w konfesjonale jak i przy kazalnicy do tematu świąt nakazanych, frekwencja była co najmniej licha.

Jednak jeszcze bardziej ból dotknął dziś, kiedy ławki zapełnione i sporo stojących w różnych zakątkach kościoła. Nie mogłem tego nie wyartykułować: ci, co nie byli z lenistwa, tudzież wskutek innej przeszkody zawinionej wczoraj na Mszy Świętej, dziś do Komunii Świętej przystąpić nie mogą. Stan grzechu ciężkiego, w jaki popadli, jest tego przyczyną i zaporą przed przyjęciem Chrystusa Jezusa Eucharystycznego. Nie ma innej rady jak spowiedź święta, by wrócić do Komunii z Bogiem.

Widziałem smutek, zakłopotanie na twarzach wielu. Ale nie da się uczciwie żyć, przyzwalając innym na grzech świętokradztwa, czy wręcz gorzej: pomagając im do tego grzechu. Ten początek Roku Pańskiego 2011, podparty listem jaki był czytany w Niedzielę Świętej Rodziny, warto wykorzystać, myślę, pod konkretne działanie duszpasterskie na rzecz realizacji programu duszpasterskiego, który w tym roku przebiega pod hasłem „W Komunii z Bogiem”.

Tak sobie myślę, że chyba jednak gadania jest za dużo, trzeba bardziej uwagę zwrócić na postawy: klęczenie (przyklękniecie) a nie kicanie, a  la  telemark, procesja do Komunii Świętej z przyklęknięciem przed Najświętszym Sakramentem nim przyjmie się Pana Jezusa, a na dokładkę: to nie kapłan z Sanctissimum czeka na wiernych lecz dokładnie na odwrót.


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii behawioryzm, Formacja Sumienia, Variae i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na Boleść kapłańskiego serca a sprawa Boża

  1. Pewnie księdza zaskoczę, bo sam też byłem zaskoczony, ale wielu dość pobożnych regaularnie praktykujących katolików nie jest świadoma faktu, że 1 stycznia jest świętem nakazanym. Więcej – niektórzy gotowi byli się zakładać, że to tylko święto państwowe, bo nie mieli zielonego pojęcia jaka to niby uroczystość w Nowy Rok przypada: „Boże Narodzenie już było, a Trzech Króli dopiero będzie”.

    • Blog Wolnego Człowieka pisze:

      Niestety, to fakt. Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem tylko zakasać rękawy i brać się do pracy u podstaw. Krok za krokiem tłumaczyć, prostować, argumentować. Jak to mawia pewien znany zakonnik: „Alleluja! I do przodu!”

  2. caddicus pisze:

    Myślę, że teraz, jak i przed laty nie było lepiej ze świadomością katolików. Zawiodła katecheza i rodzina. Ludzie traktują kościół jak miejsce usługowe: chrzest, ślub, pogrzeb…
    A tu taki ksiądz Marek nagle mówi o boleści serca. Czyż nie za wiele wymagasz Marku od goniących pomiędzy galeriami handlowymi, pracą a domem? Oczekujesz od nich zaangażowania i myślenia o tym jakie święto przypada w danym dniu?
    Proces oczyszczania Kościoła z letniości musi potrwać i trwa. Patrząc z boku, słuchając choćby rozmów przy jakimś stole rodzinnym dziwię się wypowiadanym opiniom i oczekiwaniom wobec Kościoła. Sam jestem postrzegany jako dziwak, który będąc niedowiarkiem broni Kościoła przed konsumeryzmem.

Zostaw komentarz