Jak bardzo człowiek ma krótką pamięć, łatwo się przekonać. Wystarczy, że przyjrzymy się postaciom, które obecnie w świecie funkcjonują jako prominenci lub jako tak zwani „celebryci”. Przykłady? Proszę bardzo: obecny prezydent Polski – po zwolnieniu z internowania był bez pracy. Przygarnął go Kościół katolicki, proponując pracę nauczyciela historii w Niższym Seminarium Duchownym. Dostał chleb i na chleb. Dziś natomiast, zajmując bierne stanowisko wobec krzyża, nie reagując na kłamliwe zarzuty przeciw Kościołowi, formułowane przez środowiska niektórych polityków, wykazując indolencję wobec kpin oraz szyderstw których autorami są jego polityczni sojusznicy, wyraźnie przejawia postawę pamięci może i dobrej, ale za to krótkiej. Z kolei przedstawiciel świata „celebrytów” Tomasz Lis, absolwent Loyola University, jednej z 28 na świecie tego typu placówek naukowych prowadzonych przez Jezuitów, zdobył szlify dziennikarskie oraz kwalifikacje, które na rynku dziennikarskim umożliwiają mu szerokie perspektywy na pracę w renomowanych stacjach TV. Program, w którym nie skorzysta z kilkunastu przynajmniej sposobów manipulacji swoim gościem, rozmówcą, uważa za program stracony. Smutne to, że ludzie, którzy przyszli po konkretne dobro, by nim się dzielić z bliźnimi, by ich tego samego uczyć, dziś dbają jedynie o własny, jakże dziś modny PR (ów tak często w mediach eksponowany i akcentowany [pi:jar], nie bacząc na to, że instrumentalnie posługują się osobami, które wyposażyły ich w szereg możliwości i umiejętności. Gdyby to jeszcze były osoby spoza pierwszych stron gazet, wyrobnicy zwykli, nie narzucający się w mediach swoim współrodakom, to pewnie nikt by z tego powodu większej krzywdy nie cierpiał, albo przynajmniej nie w takim szerokim zakresie. Jednak jeśli z mocy pozycji społecznej, automatycznie niejako, pretendują tego formatu ludzie do bycia autorytetami moralnymi, to jest wymagane, by ciągłość ich życiorysu nie wprowadzała zamętu w ludzkich sercach. Mamy prawo, jako obywatele, mieszkańcy jednego, tego samego kraju, do czytelnego przekazu płynącego z postaw osób, które z racji pełnionego urzędu, czy misji kierują do nas swoje słowa. Wymaga się tego samego od księży, nauczycieli, rodziców, urzędników rozmaitego szczebla, więc nie ma podstaw, by zapomnieć o tym, kiedy idzie o prominentów. Źle się człowiek czuje, kiedy bywa zawstydzany. Jeśli zatem chce się uniknąć hańby i dyshonoru, trzeba umieć być wdzięcznym. Najpierw Panu Bogu, ale później też i bliźniemu. A wdzięczność okazuje się nie w słowach, ale w czynach. Nie bójmy się zatem pytać ważnych dla nas osób, czy to, o czym z reguły zapominają jest dla nich wstydliwe, dojmujące, plamiące ich sumienie?
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Myślę, że „szkoda czasu i atłasu” na zajmowanie się tymi osobnikami.
Kiedyś przeczytałem poniższy fragment i mam spokój:)
„Nie wierz nigdy w mądrość starców, ale przynajmniej posłuchaj, co mówią, przeanalizuj i zostaw z tego coś dla siebie. Powiem ci, co w życiu jest najważniejsze. Nie szukaj nigdy tego, co złudne: majątku, sławy- żeby to zdobyć człowiek rujnuje nerwy przez dziesięciolecia, a może stracić w ciągu jednej doby. Żyj z poczuciem spokojnej wyższości nad życiem, nie bój się biedy, nie żałuj straconego szczęścia, przecież nigdy nie jest tak, że ani goryczy do dna, ani słodyczy do pełna. Ciesz się, że nie marzniesz, że głód i pragnienie nie rwą ci wnętrzności.
Jeśli nie masz przetraconego kręgosłupa, jeśli obie nogi chodzą, obie ręce się ruszają- to, komu tu zazdrościć? Po co? Zawiść zżera w końcu samego zawistnika. Przetrzyj oczy, a najwyżej cen sobie tych, którzy cię kochają i którzy ci dobrze życzą. Nie krzywdź bliźniego, nie obrażaj, pamiętaj- z nikim nie rozstawaj się w gniewie, bo nigdy nie wiadomo, czy to nie twój ostatni uczynek i czy nie taki twój obraz zostanie w ich pamięci.”
Szczęść Boże
Jak to mawia Stanisław Michalkiewicz „Żyją jeszcze ludzie, którzy pamiętają [tu jakieś wydarzenie sprzed pół roku]. :))))
W rzeczy samej. I to jest właśnie to, co składa się na drabinkę do eschatologicznego końca traditores…