- Styczeń 2010: Trzęsienie ziemi na Haiti – 230 tysięcy ofiar śmiertelnych
- Luty 2010: trzęsienie ziemi w Chile: niemal 300 osób
- Kwiecień 2010, trzęsienie ziemi w Chinach – śmierć poniosło 2200 osób
- Kwiecień 2010, w katastrofie lotniczej w Smoleńsku ginie polska para prezydencka oraz 94 osoby znajdujące się na pokładzie prezydenckiego samolotu
- Maj – wrzesień 2010 – klęska żywiołowa w znacznej części południowych regionów Polski
- Wrzesień 2010, Niemcy, w wypadku autobusu ponosi śmierć 13 turystów z Polski
To tylko kilka z wielu statystyk śmiertelnych tego roku. Krwawi serce człowieka na wieść o takich wydarzeniach, burzy się obraz Boga, którego jedno z Imion, czy określeń, to Miłość. Nie jeden człowiek zapyta, gdzieś Ty Boże był, kiedy to wszystko się działo, kiedy śmierć wyrywała te tysiące ludzkich istnień z życia, kiedy pozbawiała perspektyw na zrealizowanie szczęśliwego życia osobistego, zawodowego, rodzinnego. Jest to niewątpliwie moment, kiedy wiara w człowieku zaczyna kopcić, niczym knotek świecy, który przytopił się woskiem lub został pozbawiony dość znacznie powietrza. Nie jeden raz knotek ten po prostu zgaśnie. Na lata, a kto wie, czy i nie na wieczność, niekiedy… Stając wobec takich zdarzeń, jak te wzmiankowane na początku, mając również świadomość, iż nie jest Bożym planem zagłada człowieka, trzeba nam chyba właśnie dziś wraz z Apostołami wołać: Panie! Przymnóż nam wiary! Nie dopuść, by pochłonęła i nas śmierć, a już w ogóle, byśmy mieli być do niej nie przygotowani.
Czytamy w Piśmie Świętym, iż Bóg ma umiłowanie w ukrytej prawdzie, nie zaś w tej, która bywa bardzo często dawana nam wprost. Szukać Boga, dopóki daje się On człowiekowi znaleźć – oto, co powinno spędzać dosłownie sen z oczu człowieczych. W jaki sposób? Jakimi środkami? Odpowiedź daje Chrystus. Spróbujmy do niej dotrzeć.
W ewangelicznej perykopie dnia dzisiejszego jest mowa o epizodzie, jaki zdarzył się w drodze Pana Jezusa i Jego apostołów do Jerozolimy. Zbawiciel zmierza do Świętego Miasta, by tam dokonało się Proroctwo z Pisma: Odkupieńcza śmierć Syna Bożego. Wie Chrystus, jakie zdarzenia nastąpią w bliskości Jego śmierci, jak i również później. Ma Chrystus całkowitą wiedzę tego, iż znajdujący się wraz z Nim w drodze apostołowie najbardziej potrzebują pogłębienia wiary w Bóstwo swego Mistrza, który może wyratować ich od prześladowań i niszczycielskich sił. W ten sposób będą mieli odwagę i pewność, kiedy ruszą w świat, by budować Kościół. I cóż takiego im mówi? Nie jest to liderskie „pranie mózgu”, pusta retoryka, za którą nie kryje się nic, poza fałszem i obłudą. Dowiadują się bowiem apostołowie tego, co w sumie doskonale znali z racji bycia synami Izraela. Odświeżył im Pan Jezus tę prawdę, iż tak jak Bóg przychodzi do człowieka by służyć mu, by być jego celem – tak samo oni, uczniowie swego Boskiego Mistrza winni ten sam etos zachowywać: służyć, być wszystkim dla wszystkich. Nie oglądać się na próżną chwałę, lecz pozostawać niejako w niewoli u Boga. Tylko tyle, albo aż tyle…
Wracając zatem do statystyk oraz do służby: miliony ludzi włączyło się w pomoc, jaka była konieczna w sytuacjach, które obfitowały w śmiertelne ofiary, ból i cierpienie ich bliskich. Dokonano tego, co należało dokonać: nieść miłosierdzie według uczynków co do ciała i co do duszy. Można ewentualnie dodać: czy wszyscy dokonali wszystkiego, co powinni byli dokonać? Odpowiedzią mogą być kolejne tragedie na tak szeroką skalę, albo ich brak. Wszystko zależy od postawy ludzkiego serca, ile w nim miejsca na pychę, a ile na zdolność do służby Bogu i bliźniemu…
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.