Przypominam sobie głośny film amerykański pt. „After Day” , czyli „Nazajutrz” wyświetlany przez Telewizję Polską. Wzbudził on tak wielkie zainteresowanie już przez samą zapowiedź fabuły, że ulice wielu polskich miejscowości w godzinie emisji tego filmu były wyludnione.
Możliwość dopuszczenia do konfliktu jądrowego niepokoi dzisiaj wszystkich ludzi. Zaś film opowiadał o skutkach rażenia radziecką bronią jądrową jednego z miast amerykańskich. Film był bardzo plastyczny, prawie dokument, stąd tak wielkie zainteresowanie. Wrażenie, jakie sprawił na wielu telewidzach, nie polegało jednak na przedstawieniu skutków rażenia. Cały dramat „After Day” zawiera się w ostatniej scenie tego filmu, w której dwaj mężczyźni odkrywają nagle tragizm swojego położenia. Po krótkiej walce jaką stoczyli o jeden nieskażony owoc, który w ich odczuciu nie zawierał śmiercionośnej dawki promieniowania uświadamiają sobie, że choć przeżyli atak, nie mogą jednak na tej pustyni zniszczenia ocalić się, że wyzwoli to w nich agresję, nie przyniesie im jednak ratunku. Padają więc sobie w objęcia i płaczą. Gest pojednania jest jednak spóźniony. Dwaj mężczyźni są symbolem i przestrogą: rozpalamy w sobie uczucia wzajemnych niechęci, agresja i kult siły, to współczesne modele „współżycia”. To jednak co pragniemy utrzymać, wzajemnie nie pojednani jest nikłe a nawet jest niczym wobec tego, co pielęgnowaniem takich postaw możemy utracić. Obraz ten, przedstawiony nie tylko polskim telewidzom jest dobrą służba środków społecznego przekazu. Film budził poważną refleksję i skłaniał do szukania tego, co służy pojednaniu.
Dziś, kiedy mimowolnie spogląda się na przekazy medialne, czy kiedy spotykamy się w gronie znajomych, czy współpracowników, widać jak na dłoni, że przebaczenie, pojednanie, zgoda – to wartości spychane na margines. Przebija je zdecydowanie właśnie ów kult siły, arogancja, nakręcanie spirali agresji fizycznej, psychicznej a nawet duchowej. Duchowa przemoc to zjawisko chyba najbardziej dziś nowoczesne. Wpiera się człowiekowi, że jedynie siły nadprzyrodzone, uwięzione w kartach, talizmanach i wróżkach mogą rozwiązać wszystkie jego problemy. Nie raz widywałem kanały TV, gdzie oczekiwano telefonów w studio ezoteryków, wróżbiarzy, tarocistów, etc. I jakże wielu chętnych było do praktykowania duchowego ekshibicjonizmu…
A tymczasem nauka Chrystusowa nie pozostawia złudzeń: tylko przebaczenie bliźniemu oraz samemu sobie może dać człowiekowi uwolnienie od ciężarów, które go „uziemiają”. Trzeba wyjść naprzeciw drugiemu człowiekowi, by dostrzec, iż on podobnie jak i ja, jest grzesznikiem, któremu może się zdawać, iż zerwanie z grzechem jest ponad jego siły. Kto wie, ile jest takich sytuacji, zaaranżowanych przez Pana Boga, że samo tylko spotkanie z drugim człowiekiem, zamienienie z nim kilku słów, wszystko to może sprawić, iż odnajdzie w sobie łaskę od Boga daną, by skruszyć pętające łańcuchy grzechu. Jakże bardzo głębokie i bogate w treść staje się zdanie – motto towarzyszące pielgrzymce Benedykta XVI do Niemiec: Kto wierzy, ten nigdy nie jest sam. Wszak, jak ktoś kiedyś rzekł, Pan Bóg pisze PROSTO po krzywych liniach naszego życia.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Czasami trzeba baaardzo duzo odwagi, zeby wyjsc do drugiego czlowieka..! Szczerze mowiac, mnie czesto powstrzymuje obawa przed niezrozumieniem intencji i wroga reakcja..