Pewien rabin pochwalał zarówno wiedzę, jak i mądrość. Wiedzę zdobywa się przez czytanie ksiąg, albo przez słuchanie wykładów – zwykł mawiać. A mądrość? – pytali słuchacze – Mądrość przez czytanie księgi, którą jesteś ty sam. Przy czym nie jest to wcale sprawa prosta, gdyż prawie co godzinę wychodzi nowe i zmienione wydanie owej trudnej księgi.
I trzeba przyznać, że ów rabin miał rację. Bogactwo można odziedziczyć, ale nie mądrość. Mądrość zdobywa się powoli, w drodze życiowych doświadczeń. Jeżeli żyjemy wystarczająco długo, zwykle gdzieś po drodze spotykamy się z mądrością i możemy ją nabywać. Ale sztuka polega na tym, żeby zmądrzeć zanim się człowiek zestarzeje, co nie jest rzecz łatwą.
Trzeba zatem zapytać: cóż czynić, by nabyć mądrości nim będzie za późno, by z niej skorzystać? Myślę, że odpowiedź jest z jednej strony bardzo łatwa, z drugiej jednak nastręcza wiele trudności. Łatwość polega na tym, że wystarczy poświęcić uwagę na planowanie tego, co zamierza się dokonać. Umiejętne wykorzystanie danego nam czasu, uważne, pełne troski podejście do zadań nam powierzonych – wszystko to przyczynia się na korzyść, by nie dać się uwieść rutynie, by nie potraktować przedmiotowo bliźniego, by dostrzec we wszystkim działanie Bożej Opatrzności i obecność Chrystusa w bliźnich.
Jednak trudności jest znacznie więcej i znacznie bardziej w wielu wypadkach jest się przed nimi bronić. Dlaczego?
Ano z tej przyczyny, że nasza natura, wskutek grzechu pierworodnego jest tak zraniona, iż sama z siebie nie jest w stanie rozpoznać prawdziwego dobra, jego najwyższej wartości, jaką jest zasługiwanie przed Panem Bogiem.
Ludzki egoizm, chęć upraszczania wszystkiego, postrzeganie życia jako pola eksperymentalnego – to wszystko bardzo często zdaje się być wygodniejsze, aniżeli wzmożony wysiłek nakierowany na wartości transcendentalne: uczciwość, sprawiedliwość, służba drugiemu, zdolność do ponoszenia ofiary. Umieszcza się je w naszych czasach na „ławce rezerwowych”, wierząc, że kiedyś nadejdzie bardziej stosowny czas, by nimi „zagrać” w życiu. Życie wówczas nabiera takiego rozpędu, że wszystko wokół szybko przemija, beztroska pozwala na puszczanie wodzy fantazji. I nie widać w ogóle, że ciągle rośnie kredyt, który zawsze trzeba spłacić. W doczesności: pustka duchowa, gruboskórność, ranienie innych powodują oddalenie się od siebie małżonków, rodzin, przyjaciół. Ludzie wpadają w poczucie osamotnienia, a co za tym idzie, nierzadko uciekają w dramatyczne rozwiązania. (Dla przykładu: w minionym roku ponad 4 tysiące osób skutecznie targnęło się na swoje życie).
Pamiętajmy jednak i o tym, że życie ludzkie to nie tylko doczesność. Zatem i wieczności kredyt narastający w doczesności, trzeba będzie spłacić. A ta spłata może być drastyczna, albowiem słowa Jezusa Chrystusa złudzeń nie pozostawiają: Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Nie być uczniem Chrystusa, nie być Go godnym oznacza nieuczestniczenie w zbawieniu. A tam, gdzie nie ma zbawienia, jest potępienie. Tertium non datur…
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Trudna ta mowa, ale prawdziwa. I jak tę prawdę przekazać innym? Zwłaszcza tym wychowanym przez ojców, którzy nie potrafili mądrze stawiać wymagań i najczęściej w ogóle ich nie stawiali? Jak takiej osobie powiedzieć o posłuszeństwie? Nie znam na to recepty a czasem czuję, cz byłąby mi bardzo potrzebna.
Nie byli uczeni posluszenstwa i odpowiedzialnosci wiec nie zostali nauczeni myslenia i zyja z rozpedu. Niektorzy musza dostac od zycia mocno w tylek, zeby zaczeli myslec. Niektorym i to nie pomaga. Jak im pomoc? Ja uwazam, ze dawac dobry przyklad.
Dobry przykład, to raz. Ale warto też podejmować projekty, które koncentrują się na konfrontowaniu „luzaków” z ich potencjalnymi ofiarami – osobami, które ucierpiały wskutek tego, iż komuś zachciało się uciec od swego krzyża. Postaram się szerzej o tym napisać w osobnej notce.