Nie dalej, jak wczoraj usłyszałem znakomite porównanie pewnych ludzkich zachowań do zachowania udomowionego czworonoga, któremu to ludzie potrafią nadawać rozmaite imiona, a pośród których chyba najbardziej potocznym jest Azor. Autorem porównania był o ile mnie pamięć nie zawodzi, senator Żelichowski. Komentując zachowania polityków, którzy mają tak zwane „parcie na szkło”, porównał ich medialny magnetyzm do psiaka, który musi zadrzeć nogę, by podlać niemal każde drzewo, obok którego przechodzi. Wg Żelichowskiego, dla wielu polityków dziennikarz, tudzież kamera uprzedmiatawia w sobie owe drzewo, tak bardzo upatrzone przez Azora, czy innego Bobika.
Życie jednak pokazuje, że sprawa jest znacznie głębsza i nie wiąże z sobą jedynie polityków z żurnalistami. Okazuje się bowiem, że bardzo często niemal każdy z nas, zdaje się kreować na takiego, co chce się za wszelką niekiedy cenę, wyrwać przed szereg, chce błysnąć w towarzystwie i mieć gotową odpowiedź na wszystkie problemy świata. Stare porzekadło mawia, że człowiek się głupi rodzi i czasem jeszcze głupszy umiera. To raz. Po drugie: świat boryka się nieustannie z rozmaitymi bolączkami. Zatem pomysł, że moja koncepcja jest najlepsza dla wszystkich – z góry jest skazana na wyśmianie i zapomnienie. Wszak za Chrystusem nie wszyscy poszli, świadomie i dobrowolnie Go odrzucając, a co dopiero ja, proch mizerny, któremu Pan szczodrze dział życia wyznaczył?
Oddajmy jednak sprawiedliwość – Bogu i bliźniemu. Bo, po pierwsze – Najwyższy daje nam talenty, dary swojej łaski, byśmy faktycznie stawali się Świętymi, jak On jest Święty – czyli byśmy mądrze korzystali z życia i w życiu mądrości siebie i innych uczyli. Po drugie zaś – nie wszyscy w równym stopniu uosabiamy w sobie tak cnoty jak i wady. Ktoś ma więcej, ktoś ma mniej; nie od wszystkich wymaga się wszystkiego w równym stopniu. Jest jednak pewien klucz, mogący znakomicie posłużyć do zmniejszania zawartości błędu, czy najzwyklejszej głupoty w naszym życiu. Ów klucz objawia nam sam Bóg już w pierwszym czytaniu, z księgi Syracha: Synu, z łagodnością wykonuj swe sprawy, a każdy, kto jest prawy, będzie cię miłował. Łagodność, spokój, opanowanie, cierpliwość, dobroduszność, pokój … Znamy to? Przypominamy sobie? Tak! To przecież owoce Ducha Świętego, o których mowa w Ga 5, 22-23. Jeśli mam w sobie owoce Ducha, jeśli nie brak mi łagodności właśnie, pokoju Chrystusowego w moim sercu – wówczas nie będę musiał targować się z Bogiem Abrachamowym Aj-waj, czy mogę, czy też nie, używać antykoncepcji, bo akuratnie mam problem zdrowotny żony i dziecka, i ciąża kolejna mogłaby zrobić sporo złego; jeśli w moim życiu nie jest deficytowym „towarem” uprzejmość, dobroć, wierność – to nie dam się zwieźć pokuszeniu, ażeby sprawę krzyża z Krakowskiego Przedmieścia ukazywać w sposób manipulacyjny, wygodny i widziany oczyma tych, którzy tak naprawdę nie mają nic wspólnego ani z krzyżem, ani z religią chrześcijańską, ani tym bardziej z Bogiem.
Chrystus dał dziś po „przysłowiowym nosie” Żydowskiemu „biskupowi”, czy po prostu duchownemu, także i takiemu jak ja. Myślę, że nauka dla mnie osobiście z całego tego ewangelicznego zajścia jest taka: Pamiętaj o prymacie łaski nad mądrością, elokwencją, godziwymi ambicjami. Bóg bowiem możnych i wielkich tego świata nie raz już strącił z tronu. I nie jeden też raz intronizował żebraków, ludzi opornych na wiedzę, takich, co się z nimi nikt nigdy nie liczył.
Zatem, księże Marku, pamiętaj: kto stoi, niechaj baczy by nie upadł!
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.