Państwo Polskie versus katolicy

Poczytałem sobie ostatnią „Niedzielę” i jestem przerażony. Wnioski, jakie mi się nasunęły po lekturze słów arcybiskupa Michalika, ks. Witolda Jedynaka dla mnie są jednoznaczne. Państwo Polskie w osobie prezydenta oraz jego podwładnych rozpoczyna wojnę z wiarą katolicką. Wojnę, która zdaje się być rozpisywana według iście szatańskiego scenariusza.

Na początek 2 cytaty z wypowiedzi Przewodniczącego KEP:

Krzyż „smoleński” – jego znaczenie można zrozumieć na prostym przykładzie krzyża pogrzebnego, na którym jest nazwisko i data śmierci żegnanej osoby. Wszyscy wiedzą, że to tylko symbol, znak oznaczający wydarzenie czy miejsce spoczynku. Na tym miejscu bliscy z czasem budują pomnik albo grobowiec, a krzyż zostaje przeniesiony w inne miejsce lub w sposób godny – zniszczony. W tym przypadku krzyż należało uszanować i w taki sposób zastąpić, aby nie było po nim pustki. Wcześniej jednak trzeba koniecznie dać społeczeństwu do zrozumienia, że ci, których pamięć przypomina, są szanowani i wszystkim nam drodzy. Bo to była elita Narodu, która udawała się nie byle gdzie i nie po byle co – ale do Katynia, aby uczcić zadeptywaną pamięć niewinnie wymordowanych, z którymi od dziesięcioleci utożsamia się cały Naród. Czy wolno lekceważyć i ośmieszać ujawnione emocje? Nie wolno, zanim się nie odczyta głębokiego ich znaczenia. Zaniechanie tych zasad sprawiło, że wróciły niepotrzebnie czasy i nawyki pewnej dziś prywatnej stacji telewizyjnej, która pokazuje jako obrońców krzyża ludzi starych, niekiedy zniszczonych latami pracy lub uzależnień, co nie jest jedyną ani pełną prawdą. I wcale się nie dziwię pewnej agresywności zwykłych ludzi, skoro „elity”, chronione potężnymi środkami finansowymi, ośmieszają nowy, rodzący się symbol, a przy okazji także wiarę i Kościół.

  1. Prezydent, orędownik budowania zgodą, w pierwszych dniach po wygranych wyborach, na łamach kłamliwej, manipulacyjnej, zarządzanej przez zdrajcę gazety, rzuca z lekkością, iż krzyż z placu przed pałacem trzeba usunąć. Czyni to tak, jakby nowy proboszcz parafii z ambony, podczas ogłoszeń parafialnych powiedział: od teraz świątynię proszę sprzątać nie w poniedziałek, lecz w sobotę. Przepraszam bardzo, ale Pan prezydent winien był okazać nieco więcej rozumu i dać świadectwo wierze, albowiem był czas, kiedy krzyż, czy raczej Kościół, który jest depozytariuszem krzyża, Pana Prezydenta żywił, a kto wie, czy też nie ubierał, chronił? Czemu w ogóle pomija się w wielu wypowiedziach ten fakt? Czy krótka pamięć Pana Komorowskiego ma się normatywnie rozprzestrzenić nad pamięcią także o krzyżu, jego wymowie, nad zmysłem wiary, okazywanym przez setki tysięcy Polaków podczas żałoby narodowej oraz później? Dla uprzytomnienia Pańskiej misji słów kilka od marszałka Piłsudskiego. Pisma Świętego nie będę Panu cytował, ponieważ mógłby Się Pan od razu zbytnio zdystansować, wszak Chrystus to nie ta liga, kiedy idzie o władzę ziemską.

  • Naród, który nie szanuje swej przeszłości nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości.
  • Naród, który traci pamięć przestaje być Narodem – staje się jedynie zbiorem ludzi, czasowo zajmujących dane terytorium.

W  jednym z tygodników, datowanym 1 sierpnia br., redaktor naczelny zatytułował artykuł wstępny: „Krzyż wyprowadzić”, co nieodparcie przywołuje skojarzenie z ostatnim posiedzeniem polskiej partii komunistycznej. Kończy zaś swoje wywody metaforą mocno szydzącą: „Oczywiście, znajdą się obrońcy tradycji, twierdzący, że Kościół jest jak skała. Niezmiennie trwa od dwóch tysiącleci i nie musi się niczego obawiać. Niedźwiedzie polarne też nie przejmują się globalnym ociepleniem. Są przekonane, że skoro Arktyka zawsze była, to zawsze też będzie”. Pozostawiam to bez komentarza.

  1. Ciekawe, czy podobnie jak Komorowski, autor haniebnego tytułu jak i pełnym nienawiści języka, artykułu, który wspomina arcybiskup, też nie był na liście otrzymujących pomoc z Kościoła (podobnie jak Lech Wałęsa oraz jego rodzina). Nawet jeśli nie, to także i jego pamięć jest nadzwyczaj krótka. A wiek przecież lat 50 to jeszcze nie pora na sklerozę, czy Alzheimera. Zapomniał ów redaktor, jak jego rówieśnicy i współpracownicy w opozycji byli pałowani przez ZOMO, szykanowani przez UB, odzierani z godności przed klawiszami? Jak można być tak prostackim człowiekiem, by krzyż, symbol tak bardzo głęboko wpisany w antykomunizm porównywać do sztandaru PZPR, który musiał opuścić SEJM RP, ponieważ reżim komunizmu zdechł jak szczur?

Paręnaście dni temu dowiedziałem się z ust oficera Policji, iż to, co działo się na Krakowskim Przedmieściu wymaga głębszej analizy i rozważenia, czy aby przypadkiem nie doszło tam do nadużycia kompetencji. Chodziło o użycie Straży Miejskiej do zabezpieczenia „Przeniesienia Krzyża”. Wg mego rozmówcy nie jest w kompetencji strażników miejskich zabezpieczać tego typu zdarzeń. Od tego jest właśnie Policja. Od razu mi się wówczas przypomniały słowa, jakie padły w którejś ze stacji TV, komentującej zdarzenie. Mówiono tam wówczas o zamiarze uniknięcia agresywnych zachowań ze strony zgromadzonych na placu osób. Jeśli tak się podchodzi w wolnym państwie do obywateli, zakładając, iż są to potencjalni chuligani, i potwierdza się to poprzez skoncentrowanie tak wielkiej masy formacji mundurowych – to nie jest to nic innego, jak akt zamachu na wolności i swobody obywatelskie.

To co mnie jednak najbardziej wstrząsnęło, to spostrzeżenia ks. Jedynaka. W tekście „Przenieść krzyż rękami księży” przypomina o fakcie zażyczenia sobie przez Kancelarię Prezydenta, przeniesienia krzyża do kościoła św. Anny, czego wykonawcami mieli być kapłani. Autor notuje, iż dzięki wspólnemu dziełu duchownych oraz świeckich udało się Polsce przetrwać czasy komunizmu. [Stało się w Polsce zupełnie inaczej, jak w Czechach, gdzie do tej pory tamtejsi księża po prostu boją się cokolwiek mówić i robić „od siebie”. Przyp. Mój].

„i oto nagle dziś księża katoliccy stają naprzeciw zgromadzonych tłumów, by na życzenie władzy świeckiej usuwać (…) krzyż (…)”

W czasach PRL Kościół oraz duchowni roztaczali opiekę duchową oraz materialną nad ludźmi, którzy szukali w nim schronienia i wsparcia w walce z reżimem. Chyba nigdzie indziej nie szli opozycjoniści „jak w dym” jak do kościoła, do kapłanów. Dziś zaś stajemy się świadkami skłócenia świeckich z duchownymi, z wrogim nastawieniem do hierarchii Kościoła. W myśl słów Zbawiciela: uderz w pasterza, a owce się rozpierzchną. To jest właśnie chyba najbardziej szatańskie w tej strategii. Odciąć ludzi od wsparcia duchowego, moralnego by zostawić ich sam na sam ze zwierzęcymi postawami, bowiem: „Człowiek, który wyrugował ze swego życia wszelkie odniesienia do absolutu, który wszystko sprowadził do ciasno pojmowanego materializmu, ulega zbydlęceniu i zaczyna żyć jak bydlę”. (G. Górny, Demon południa)

A tak całkiem na koniec, to co nas czeka niebawem, o ile się nie zmierzymy z problemem: Czy będziemy Sikhami?


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Dzieje, Fronda, Rebelya, Słowo, Variae i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź do Państwo Polskie versus katolicy

  1. Kiejstut pisze:

    „…Państwo Polskie w osobie prezydenta oraz jego podwładnych rozpoczyna wojnę z wiarą katolicką. Wojnę, która zdaje się być rozpisywana według iście szatańskiego scenariusza….”
    Proszę Księdza, wspomniana przez Księdza wojna trwa już od dawna. Powodem, że jej Ksiądz i inni nie widzieli, to przyczyna bardzo prozaiczna.
    Jaka zapyta sie Ksiądz, ano taka, że Panowie urośli w siłe i doszli do wniosku, że sobie z ciemnym ludem poradza:(
    Śmieszne to, to roi się wśród nich od „histo/e/ryków” wszelakiej maści i zapomnieli, że ten ciemny lud Krzyża sobie wydrzeć nie pozwoli.

Zostaw komentarz