Żyjemy dziś w bardzo ciekawych czasach. W czasach, kiedy do końca nie potrafimy być przekonani o bielości bieli czy o czarności czerni. Wszystkiemu winna najczęściej jest:
• Sytuacja społeczna, jak tłumaczymy. Powoduje nami, iż musimy pracować czy uczyć się w niedzielę. Zatem poprzez te fakty nie możemy uczestniczyć we mszy świętej niedzielnej. Nie możemy iść do Boga do Jego domu, by oddać mu należna chwałę, by nade wszystko – nie wzmocnić się sakramentami świętymi, podtrzymującymi nas w pielgrzymce przez doczesność. Uważamy, że tak właściwie, to Pan Bóg nie zając – nie ucieknie.
Oczywiście, nie można popadać w idealizm. Są sprawy, które rzeczywiście wymagają szczególnego zaangażowania człowieka. Zatem istotnie, może on się czuć usprawiedliwiony i nie poczytywać sobie za grzech, nie uczestniczenia w Ofierze Mszy Świętej Niedzielnej. Sam Pan naucza, „iż człowiek jest panem szabatu”. Jednak osobiście uważam, iż te usprawiedliwienia należy rozpatrywać w aspekcie Jezusowej nauki o godności małżeństwa i rozwodach – Ku zatwardziałości serc naszych.
Niech w tym miejscu wypowie się Święty Augustyn: „Jeśli na pierwszym miejscu będzie Bóg, to wówczas wszystko inne będzie na miejscu właściwym”.
*KK 41. W rozmaitych rodzajach życia i powinnościach jedną świętość uprawiają wszyscy, którymi kieruje Duch Boży, a posłuszni głosowi Ojca i czcząc Boga Ojca w duchu i w prawdzie, podążają za Chrystusem ubogim, pokornym i dźwigającym krzyż, aby zasłużyć na uczestnictwo w Jego chwale. Każdy stosownie do własnych darów i zadań winien bez ociągania kroczyć drogą wiary żywej, która wzbudza nadzieję i działa przez miłość.
I jeszcze jeden cytat:
*KO 5. Bogu objawiającemu należy okazać „posłuszeństwo wiary” (por. Rz 16,26, por. Rz 1,5, 2 Kor 10,5-6), przez które człowiek z wolnej woli cały powierza się Bogu, okazując „pełną uległość rozumu i woli wobec Boga objawiającego” i dobrowolnie uznając objawienie przez Niego dane. By móc okazać taką wiarę, trzeba mieć łaskę Bożą uprzedzającą i wspomagającą oraz pomoce wewnętrzne Ducha Świętego, który by poruszał serca i do Boga zwracał, otwierał oczy rozumu i udzielał „wszystkim słodyczy w uznawaniu i dawaniu wiary prawdzie”. Aby zaś coraz głębsze było zrozumienie objawienia tenże Duch święty darami swymi wiarę stale udoskonala.
Ale wróćmy do Niedzielnego Świętowania Dnia Pańskiego.
1. Synod w Elwirze (Hiszpania) obradujący w latach 300-303, w kanonie 21 obrad, zapisuje, co następuje: „Jeśli ktoś w mieście przez 3 niedziele nie przyjdzie do kościoła, niech na pewien czas zostanie poza społecznością wiernych, aby było wiadomo, że został ukarany.
2. Synod z Agde (Galia, obecna Francja) w 506 roku naucza: „W niedzielę wierni powinni brać udział w całej Mszy Świętej, nie odważając się wyjść z kościoła przed błogosławieństwem kapłana.
Mogłoby się wydawać, że niedziela jako Dzień Pański, powinien być czymś oczywistym dla chrześcijan. Przecież często słyszymy odwołanie do Zmartwychwstania Chrystusa, że uczestniczymy w Pamiątce tego wydarzenia. Jednak okazuje się, że wcale z tą oczywistością tak łatwo nie było.
Popatrzmy na historię, spróbujmy wyciągać przy okazji wnioski. Ja komentować niczego w tym miejscu nie będę. Pozwolę wypowiadać się Tradycji chrześcijańskiej, Papieżom i magisterium Kościoła.
• Od początku chrześcijaństwa świętowano niedzielę jako dzień Pański. Wierni schodzili się na łamanie chleba. Pisze o tym nie tylko Jan Apostoł m.in. w Apokalipsie, ale też czytamy dużo na ten temat w Didache – Nauce 12 Apostołów, w Listach Św. Ignacego do Magnezjan. Czytamy również o tym w apokryficznej ewangelii wg św. Piotra, u św. Justyna. Ten ostatni mówi o „dniu słońca” – korzystając ze słownictwa rzymskiego, podobnie jak i Tertulian. Orygenes zaś wspomina o „chrześcijańskim szabacie”. To w pewnym stopniu przyczyniło się do problemów, jakie zaistniały w związku z poganami, którzy przyjęli wiarę chrześcijańską. Stąd świętowanie szabatu przeszło w zapomnienie. Z drugiej jednak strony, prawo rzymskie nie przewidywało wówczas żadnego dnia w tygodniu na wypoczynek.
• Cesarz Konstantyn edyktem z 3 marca 321 roku obwieszcza tzw „Czcigodny Dzień Słońca”. Synowie cesarscy ponowili naukę ojca ograniczając zabawy i rozrywki mające miejsce w „dniu pańskim”. Kościół na ten temat oficjalnie wypowiedział się na synodzie w Orleanie, w Galii w 538 roku, nakazując zaniechanie ciężkich prac w niedzielę. Późniejsze synody lokalne uważają to za zwyczaj uświęcony przez niepamiętną tradycję.
• W 603 roku, św. papież Grzegorz Wielki w liście do obywateli, naucza, iż: „W niedziele należy powstrzymywać się od prac ziemskich i poświęcić czas na prywatna i publiczną modlitwę. Między innymi z tego powodu, by naprawić zaniedbania popełnione przez 6 dni, by modlitwą je wynagrodzić.
Krótko: od 4 wieku zwyczaj uczęszczania na niedzielna Eucharystię był powszechny.
Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 roku podaje:
Kan. 1246 – § 1. Niedziela, w czasie, której jest czczona tajemnica paschalna, na podstawie tradycji apostolskiej winna być obchodzona w całym Kościele jako najdawniejszy dzień świąteczny nakazany. Ponadto należy obchodzić dni Narodzenia Pana naszego Jezusa Chrystusa, Objawienia Pańskiego, Wniebowstąpienia oraz Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, Świętej Bożej Rodzicielki Maryi, Jej Niepokalanego Poczęcia i Wniebowzięcia, Świętego Józefa, Świętych Apostołów Piotra i Pawła, wreszcie Wszystkich Świętych.
Kan. 1247 – W niedzielę oraz w inne dni świąteczne nakazane, wierni są zobowiązani uczestniczyć we Mszy świętej oraz powstrzymać się od wykonywania tych prac i zajęć, które utrudniają oddawanie Bogu czci, przeżywanie radości właściwej dniowi Pańskiemu oraz korzystanie z należnego odpoczynku duchowego i fizycznego.
Kan. 1248 – § 1. Nakazowi uczestniczenia we Mszy świętej czyni zadość ten, kto bierze w niej udział, gdziekolwiek jest odprawiana w obrządku katolickim, bądź w sam dzień świąteczny, bądź też wieczorem dnia poprzedzającego.
§ 2. Jeżeli z braku świętego szafarza albo z innej poważnej przyczyny nie można uczestniczyć w Eucharystii, bardzo zaleca się, ażeby wierni brali udział w liturgii Słowa, gdy jest ona odprawiana w kościele parafialnym lub innym świętym miejscu, według przepisów wydanych przez biskupa diecezjalnego, albo poświęcali odpowiedni czas na modlitwę indywidualną w rodzinie lub w grupach rodzin.
Dyscyplina Kościoła odnośnie powyższego tematu ciągle pozostaje taka sama. Dzień święty należy święcić. Należy czynić to w taki sposób, aby zadośćuczynić Panu Bogu za jego łaski, dobro i miłość, jakimi mnie obdarzał przez cały tydzień. Upraszczając oczywiście.
Obowiązek, jaki nakłada na mnie, katolika, Kościół – nie ma być brzemieniem, przymusem, udręczeniem. Ma być dla mnie obroną przed złem, jakie może mi się zakraść do życia. Poprzez Słowo Boże (które Mógłbym – ale nie czynie tego pewnie – czytać i rozważać w domu), przez wspólna modlitwę wspólnoty parafialnej, kościelnej, a nade wszystko – przez Eucharystie, której w domu sobie sam nie odprawię. Pan zaś w tej kwestii jest jednoznaczny:
„Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim.” (J 6,56); Wytrwajcie we Mnie, a Ja /będę trwał/ w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – o ile nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. (J 15,4-5)
*PS: mimo, iż mam za sobą 6 lat formacji seminaryjnej oraz 7 lat pracy duszpasterskiej (i tym samym samokształcenia), nie potrafię zrozumieć tego, co jakiś czas temu przekazał mi mejlem ktoś z kancelarii ks. Remigiusza Sobańskiego. Chodzi o taką sprawę: wg prawników od ks. Sobańskiego, czyni zadość obowiązkowi uczestniczenia we mszy świętej ten, kto poszedł na mszę „wigilijną” niedzieli w sobotę. Niby na pozór nic w tym zdrożnego, ponieważ i wigilie są praktykowane w Kościele jako wydłużenie świętowania, jak również są przypadki, kiedy faktycznie, fizyczną niemożnością dla kogoś jest być na Mszy w niedzielę (prace tak zwane służebne mogą to skutecznie uniemożliwić). Jednak w swojej wypowiedzi, wspomniani prawnicy przekazali mi, iż nie jest niczym złym, ni nagannym, jeśli ktoś uda się w sobotę na mszę wigilii niedzieli, będąc powodowanym czystym lenistwem w niedzielę. Jeżeli intencja nosi znamiona niegodziwości, to cały czyn jest niegodziwy. Rodzi się w moim przekonaniu, w ten sposób, identyczna, jak za czasów faryzejskich, kazuistyka pozbawiająca Prawo Ducha.
Jednak to tylko takie moje luźne refleksje, ponieważ zbyt krótko na tym świecie żyję i pewnie nie jeden jeszcze raz ludzie Kościoła mnie zadziwią, pozostawiając z pytajnikami w oczach…
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Co do PS-a: KPK stawia jasne kryteria rozgraniczające kto czyni zadość przykazaniu. Myślę, że intencja czystego lenistwa czy niechęci stanie się grzechem sama w sobie, natomiast tak czy siak obowiązek niedzielnej Eucharystii zostanie 'zaliczony’.
Pozdrawiam
A co z nauką KKK o moralności czynów ludzkich? Zgoda w godziwości przedmiotu, intencji oraz okoliczności czyni dany akt ludzki dobrym. Jakiekolwiek zakłócenie na linii przedmiot-intencje-okoliczności, czyni akt ludzki niegodziwym.
Nie rozumiem dywagacji o „pójściu w sobotę powodowanym lenistwem”. Skoro kanonicznie sobotni wieczór jest równie dobrym czasem do świątecznej Mszy Świętej co niedziela, to równie dobrze moglibyśmy snuć dywagacje na temat ludzi którzy „idą w niedzielę rano powodowani lenistwem (nie chce im się iść w niedzielę wieczór)”.
pozdrawiam
Marek
Proponuję zatem zjeść niedzielny obiad w wigilię niedzieli. I tak przez cały rok.
IV. Pamiętaj, abyś dzień sobotni święcił. Sześć dni robic będziesz i będziesz wykonywał wszystkie roboty twoje; ale dnia siódmego sabat Pana, Boga twego, jest: nie będziesz wykonywał weń żadnej roboty, ty i syn twój, i córka twoja, sługa twój i służebnica twoja, bydlę twoje i gość, który jest między bramami twymi. Przez sześć dni bowiem czynił Pan niebo i ziemię, i morze, i wszystko, co w nich jest, a odpoczął dnia siódmego; i dlatego pobłogosławił Pan dniowi sobotniemu i poświęcił go.
No i ?
יהוה pobłogosławił Dzień Sobotni, czczenie Dnia Słońca trąci bałwochwalstwem.