Sam łapię się na tym, iż czasem z różnych racji, upraszczam rozmaite sprawy. Mimo, iż wiem, że z reguły jakikolwiek przypadek czegokolwiek należy rozpatrywać indywidualnie, szukać i poznawać konteksty, okoliczności, etc. Zwłaszcza zaś, kiedy idzie o człowieka i jego problemy rozmaitej natury. Przecież tak naprawdę, to Pan Bóg objawia się w świecie na miliardy sposobów, każdemu inaczej, osobiście, intymnie, delikatnie. Tak zatem, chcąc kontynuować cykl o kierownictwie duchowym, najpierw sobie, a potem też Czytelnikom, przypominam o zasadzie indywidualności.
Dziś uwagę zwracam na to z bardzo konkretnego powodu: chcę przekazać garść informacji na temat związku dusz niezażywających spokoju wiecznego z ludźmi żyjącymi tu, pośród nas, na ziemi.
Szkocki psychiatra i pastor zarazem, Kenneth McAll, w swej książce pod tytułem „Uzdrowienie drzewa genealogicznego” w/w kwestią związku dusz ze światem teraźniejszym się zajął. Zwrócił też uwagę ów pastor-naukowiec, iż ST bardzo mocno podkreśla i często przypomina o następstwie grzechu. Jest to swoista koncepcja transmisji więzów grzechu w genealogii oraz w miejscach. Podam pewien przykład, który to obrazuje nader wyraźnie a zarazem poddaje ważny koordynat w pracy nad duchowym postępem.
Pewna osoba przez 10 lat, systematycznie, co 15 dni poddawana była egzorcyzmom. Długo sakramentalium nie dawało powrotu do miłości Bożej i Chrystusowego przebaczenia. Demon cały czas dawał o sobie uporczywie znać. Przełom nastąpił dopiero, kiedy osoba nękana wyspowiadała się z ukrytych grzechów. Warto nadmienić, że przy egzorcyzmie, dokonujący go kapłan zwraca się do złego ducha imperatywem, by odszedł. To może banalnie w tym miejscu zabrzmi, ale w przypadku, który wspominam, zły nie usłuchał. Działo się tak, bowiem demon miał „pożywkę” w grzechach niewyznanych.
Nawet nie chodzi tu o tajenie zła moralnego, o wstyd przed spowiednikiem, itp. Bardziej istotne jest tu zagadnienie braku świadomości grzechu, takiego przyzwyczajenia się do zła, nie nazywając go po imieniu. Czasem jest to także mocne zaniedbanie formacji sumienia. Czasem jednak ma to źródło w stanach, które nie są powodowane „tym światem”. Dziś tak bardzo wielkie żniwo zbiera aborcja, dokonywana całkowicie z premedytacją jak również nie do końca świadoma. To, co dzieje się z wielką rzeszą osób, które wpisują się w rodzinę aportowanego życia ludzkiego, jest wg mnie, pośrednim* dowodem tak na istnienie Boga, jak również na to, że tak zwany w nauce embrion, to faktycznie człowiek, z ciałem i duszą. Nie jedno jest świadectwo matki, ojca, rodzeństwa, lekarza, kogoś z krewnych – że widzi w śnie osobę dziecka, rodzeństwa, etc, że słyszy jego głos, czy w jeszcze inny sposób doświadcza jego obecności.
Innym, chyba jeszcze bardziej pospolitym transmitowaniem grzechu w genealogii oraz w miejscach jest taki oto michałek: zło wobec którego nie miało miejsce zadośćuczynienie. Jakikolwiek grzech domaga się restytucji dobra. A jakże często jest tak, że wyzwisko, bójka, pomówienie, kradzież, i inne grzechy są po prostu ograniczone do wyznania i najczęściej modlitewnego odpokutowania? Niby każdy zna warunki dobrej spowiedzi, ale weź sobie Czytelniku wyobraź faceta, 120 kg żywej wagi, biceps jak Pudzian, który pierze pijackim chuchem po buzi swą ślubną, lży teściową i łupie głupie teksty innym, że pójdzie od konfesjonału do kwiaciarni na przykład, po kwiatki dla żony i świekry i że zaprosi kumpli na pojednawczego bilarda? Z autopsji wiem – 1 na 100 może to zrobi.
I jak się potem dziwić, że zło się czepia kogoś konkretnego jak rzep psiego ogona? No jak? Oczywiście, to co o Pudzianie, to sofcik. Jednak są i hardkory. Bo co na przykład powiedzieć o domu i rodzie chłopaka, który zarżnął swoja konkubinę, bo zaszła w ciążę? Albo taka sytuacja: mąż zabija żonę, ponieważ naszła go, kiedy spółkował ze swoim kochankiem…
*pośrednim w polemice z tymi, dla których rozmowa o duszy o klechdy
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.