Rola uczuć w życiu ludzkim (2)

1.2 Trudności w radzeniu sobie z uczuciami.

Do życia potrzebujemy sporo rzeczy: jedzenia, odzieży, pracy, znajomości. Wiemy z reguły, gdzie ich szukać. Poszukiwania te odbywają się tak naturalnie, że wręcz nawet nie mówimy, iż szukamy – lecz po prostu idziemy i kupujemy, zatrudniamy się, kumplujemy się, etc. Ale czasem bywa, iż oszukujemy, idziemy na skróty, sztucznie podtrzymujemy jakieś tam płaszczyzny życia. Upraszczając – bez wysiłku chcemy żyć i czerpać z tego życia jak najwięcej – bez wysiłku. Jak huba…

Podobnie ma się sprawa z emocjami. Używki, znieczulanie „bólu egzystencji” – to nierzadko równia pochyła do uzależnień. Wszystko dzięki temu, iż nie dajemy sobie rady z uczuciami. Robert  Tekieli stawia tezę, iż mogą to być próby ucieczki przed życiem:

W adrenalinę, melatoninę, neurotransmitery. Skakanie na bandżi. Ekstremalne wspinaczki. Zabawa w skakanie po dachach. (…) Ucieczka przed nudą, cierpieniem. Błądzenie we mgle pojęć i światopoglądów. Zabijanie duszy[1].

Wydaje się niemal pewne, iż jest to doświadczanie życia (lub raczej jego lekceważenie) w zupełnej sprzeczności do tego, co rzecze nam Apostoł Jan:

„… badajcie duchy czy są z Boga, bo wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat” (1 J 4,1).

Praktyka konfesjonału, obserwacja środowisk rodzin, miejsc pracy, rozmowy z fachowcami od psychologii zdają się coraz częściej potwierdzać, iż łatwiej jest o poddanie się w walce duchowej aniżeli wzniesienie się na wyżyny zwycięstwa. Emocje są banalizowane, zabijane źle pojętą asertywnością, która przeradza się w pospolite buractwo – lub jak kto woli – w bezczelność. W moim przekonaniu, wszystko to, o czym mowa powyżej, zaczyna przypominać neurotyczny narcyzm[2]. Człowiek zaczyna dokonywać przewrotu poznawczego. W warunkach normalnych dowodzenie polega na tym, iż tezę się broni za pomocą dowodów, argumentów, które trzeba zgromadzić. Zaś w dokonywanej rewolucji jest dokładnie na odwrót: szuka się tez, na które dowody już mamy. I tak dla przykładu: dochodzi do rozwodu, ponieważ argumenty komuś podpasowały pod stawianą tezę. Ten sam schemat późnej, w innych konstelacjach jest powielany przez potomnych, multiplikuje się i staje się normą społeczną.

Stare porzekadło mówi – nie zawsze mów co myślisz, ale zawsze myśl co mówisz. Niestety, jak wiele innych ludzkich obszarów relacji, także i ten został postawiony do góry nogami. W efekcie rodzi się to, co można nazwać ową druga skrajnością, która wspomniałem wczoraj. Skrajnością daleką o miliony lat świetlnych od troglodyty, czy Shrecka – czyli postawa egzaltowanej melancholii, „kwietyzmu” dosłownie kwitnącego „ochami” i „achami”, podkreślającymi, jaki to ja jestem biedny i osamotniony, że mnie nikt nie kocha i nawet Pani w TV mnie oszukuje. Co ciekawe, ludzie z tej grupy mają silną potrzebę przynależności do osób sobie podobnych. I tak, wiele wspólnot przyparafialnych obfituje w tego rodzaju przypadki. Neokatechumenat, Odnowa w Duchu Świętym – a także, dziś coraz częściej pośród młodych ludzi – w środowiska tzw. Tradycji Katolickiej – środowisk koncentrujących się na wizji Kościoła Katolickiego sprzed Soboru Watykańskiego II.

To na razie tyle. Podejrzewam, że teraz zacznie się piekło…


[1] R. Tekieli, Higiena duszy i bakugany, w: Gazeta Polska z dnia 14 lipca 2010, s. 29.

[2] Chodzi o to, że istnieje sui generis definicja zakochania: projekcja neurotycznych pragnień. Efektem jest widzenie „obiektu westchnień” w taki sposób, iż widzi się w nim to, co się chce zobaczyć. Dopiero Sędzia Czas odkrywa maski, niedoskonałość, nad i przy – rodzoność podmiotów.


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii behawioryzm, Fronda, Rebelya, Variae i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Zostaw komentarz