Ewangelizacja w internecie (I)

Dawno już nie zaglądałem do swego podręcznego archiwum spraw, które trzeba by opisać, dać odpowiedź pytającym, etc. Dziś zaległości są spore, pewne sprawy nieaktualne. Jednak nie powiedziane, że nie są ciągle pożyteczne.
Odkopałem kilka pytań, które miały być swego rodzaju wywiadem ze mną n/t ewangelizacji w internecie. Nie pamiętam już, kto mnie o to prosił. Mam świadomość, że zawiodłem, iż nie dałem odpowiedzi w odpowiednim czasie. Ale nic to, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Może, akurat, ktoś skorzysta z tego, co napiszę.

1. Na czym polega ewangelizacja dokonywana za pośrednictwem Internetu? Jak się ona odbywa? Jakie przybiera formy? Czy Internet jest tylko kolejnym medium służącym przekazywaniu orędzia o Chrystusie, czy jego specyfika wymaga stosowania jakichś szczególnych metod?

Urodziłem się w tym samym roku, kiedy Pan powołał na Stolicę Apostolską Papieża Polaka. Każdy, kto zna choćby tylko z opowiadań rodziców i innych świadków tamtych czasów realia polskiego świata mediów i informacji, ten wie, że można było wyróżnić 2 źródła przekazów.

Pierwszy, ten jedynie słuszny i przychylny reżimowi Moskwy oraz tzw „drugi obieg”, mający swe fundamenty w działalności podziemia. Ale mimo wszystko, informacje do chcących je posiadać raczej docierały. W przeciwnym wypadku ciężko byłoby dziś mówić o polskiej inteligencji, ludziach – filarach polskich uczelni i centrów intelektualnych: UJ, KUL, PAN i wiele innych.

Dziś, gdy w porażającym tempie jesteśmy oplatani przez world wibe web informacja dociera do nas w ułamkach sekund, przedstawiana jest przez tysiące osób, które często w sposób wręcz nachalny próbują ukazywać je tendencyjnie, ukierunkowując ku swym poglądom na taki, czy inny temat. Tutaj zaczyna się wg mnie najbardziej niebezpieczny etap przekazu informacji: zachwiana zostaje wartość prawdy. Tendencyjność i nachalność z jednej strony, pluralizm zaś światopoglądowy zdaje się skutecznie przesłaniać blask prawdy. By samemu nie być tendencyjnym, powiem tak: tendencyjnie przedstawia się tak fakty ze świata ekonomi, czy polityki, jak również te, dotyczące sfery sacrum. Żądza sławy, bycia na pierwszym planie wypiera w wielu wypadkach obiektywność i rzetelność wiadomości adresowanych do milionów odbiorców. Dochodzi jeszcze jedna sprawa: wygodnictwo człowieka. Kto bowiem dziś, napotykając się na jedną informację usiłuje ją zweryfikować, spojrzeć na nią krytycznym okiem? Sądzę, że raczej nie wielu. Tutaj zatem wysuwa się postulat wspomnianych: rzetelności i obiektywizmu w profesji dziennikarskiej. Człowiek bowiem na jednym z pierwszych miejsc, ma prawo do prawdy. Prawda jako zgodność intelektu z rzeczywistością stanowi, czy powinna stanowić przedmiot zainteresowania zarówno człowieka wierzącego, jak również tego, który nad sferę duchowości przedkłada pragmatyzm. Wykorzystując zatem sieć można, ba! Trzeba koniecznie i wciąż to powtarzać: uczciwość, rzetelność i prawda – oto podstawy do budowania relacji międzyludzkich. Chrystus tylko w ten właśnie sposób docierał do tych, którzy później za Nim podążali, stając się Jego uczniami.

Jak grzyby po deszczu pojawiają się co raz to i nowe witryny internetowe utożsamiające się z ewangelią i Chrystusem. Wystarczy wpisać w przeglądarkę „kościół, ewangelia, chrześcijanie” i od razu mamy do wyboru całe masy for internetowych czy serwisów religijnych: katolickich czy szerzej: chrześcijańskich. Problem jaki nagminnie się pojawia to często brak przejrzystości w przekazie. Użytkownicy, czytelnicy tychże stron WWW mają nie lada rebus ze zidentyfikowaniem czytanej treści. Wielu z nich nie widzi różnicy pomiędzy katolicyzmem a protestantyzmem. Nie chodzi mi tu w tym momencie o wyniosłość katolicyzmu ponad inne denominacje. Jednak sądzę, że dla człowieka, który swe korzenie ma w rzymskim katolicyzmie – korzenie często bardzo płytko osadzone w glebie praktyki i świadomości religijnej – konieczne jest uwypuklenie tego, co najbardziej istotne w relacji z Bogiem: szansa spotkania z Osobą. Dokonuje się ona, przypomnijmy: poprzez życie sakramentalne. Powiem zatem krótko, przypominając starą formułę jakości: im mniej tym lepiej. Kiedyś stałem na stanowisku, by stworzyć konieczność rejestracji stron internetowych, blogów, etc, i by je usankcjonować, choćby koniecznością systematycznej aktualizacji, a w przypadku jej braku – usunięciem z przestrzeni WWW. Ale to jest nie wykonalne. Zatem jedyne, co mi do głowy przychodzi, to stawiać na uczciwość tworzącego wpisy na wirtualnych stronach. Przecież przyznać się do swego Boga, do wspólnoty, to żaden wstyd.


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Dzieje, Rebelya, Słowa o Słowie, Variae i oznaczony tagami , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Zostaw komentarz