Jest sobie jakiś kraj X. W kraju tym jest coś wartościowego, np. ropa, gaz, uran, etc. Budzi to zainteresowanie USA, więc wysyłają tam panów w garniakach. Panowie ci mówią do władz: po dobroci prosimy – oddajcie nam złoża. Wy sobie z nimi nie poradzicie, a my tak. Damy wam symboliczny milion dolarów i cześć pieśni. Wodzireje państwa X mówią – Nie! Zatem panowie z USA mówią, OK. My 2 razy prosić nie będziemy. Wołają pomagierów, zwanych „hienami ekonomicznymi”, które rozwalają państwo X od środka. Spectrum sposobów jest niepoliczalne. Zamieszki, windowanie cen towarów exportowych, robienie szarej strefy, wykańczanie drobnych przedsiębiorców, powódź w kraju, zapłodnienie anarchistów mocą władzy – dyktatury, etc, etc. Kasa wówczas w państwie X jest potrzebna „na pniu” – wezmą każdą pomoc. Również sami pójdą do USA, by ukorzyć się i sprzedać za bezcen złoża. Jednak może się stać też tak, że państwo X znajdzie sobie alternatywę, by podnieść się z upadku ekonomicznego. Nawet może czasem kosztem mocnej rozróby, ale jednak. Wówczas USA przechodzi do planu C: rozwiązanie definitywne: zamach, wypadek, atak serca, etc. Przydarza się to każdemu, kto nie będzie chciał po dobroci oddać tego, co USA chce. NICZYM nie różni się w środkach polityka USA od Rosji. Niczym! Zawsze na pierwszym planie są duże zyski przy jak najmniejszych nakładach środków. Po co p. Clinton do Polski przyjeżdża? Po to, by zapytać wprost i bez ogródek elekta Komorowskiego/Kaczyńskiego – poddajecie się, czy wam gigantyczny meteoryt na Polskę zrzucić?
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.