Modlitwa – warunek wiary w Boga

Owocem ciszy jest modlitwa. Owocem modlitwy jest wiara. Owocem wiary jest miłość. Owocem miłości jest służba. Owocem służby jest pokój. Słowa te, autorstwa Bł. Matki Teresy z Kalkuty zdają się zawierać esencję powołania chrześcijańskiego. I nie jest to czysta retoryka. Mamy w niej orędowniczkę u Boga, włączoną w poczet duchowych gigantów Kościoła Chrystusowego. Słowa Błogosławionej Teresy jakże dziś są aktualne, a wręcz nawet czyniące wielki wyrzut sumienia w świecie ogarniętym tak wielkim niepokojem, brakiem postawy służebnej. Dla chrześcijanina jest to poniekąd do zaakceptowania, w myśl słów Zbawiciele, iż konieczne są zgorszenia na świecie. Jednak z całą pewnością nie jest to informacja, która ma tylko i wyłącznie drążyć duszę człowieka. Bardziej ma skłonić do podjęcia współpracy z łaską, aby oddać się twórczości w przemienianiu tego, co światowe, grzeszne, na to, co będzie przebóstwione, przesycone duchem pokoju Chrystusowego. Inaczej mówiąc, by realizowane było nadal to, o czym już bez mała 2000 lat temu pisał autor Listu do Diogneta: chrześcijanie są w świecie w taki sposób, jak dusza jest w ciele[1].

Biorąc pod uwagę burzliwość dziejów chrześcijan pierwszych wieków: prześladowania, konieczność konspiracji, głębokiego podziemia, nie sposób nie zauważyć, iż trzeba było nie lada odwagi i determinacji w dawaniu świadectwa wierze, w zatroskaniu o losy ludzi, którzy podążali równym krokiem za orędziem Dobrej Nowiny. Skąd, zatem tyle zapału, wiary i wytrwałości w pierwszych gminach chrześcijańskich? Daje chyba odpowiedź w całej rozciągłości Św. Teofil z Antiochii, kiedy pisze:

W chrześcijanach widzi się panowanie nad sobą, ćwiczenie się we wstrzemięźliwości, jedność małżeństwa, przestrzeganie czystości, zwalcza się niesprawiedliwość i przestrzega sprawiedliwości, wykorzenia się grzech, przestrzega się prawo a pobożność ocenia się poprzez czyny. Uznaje się Boga, a prawdę uważa się z najwyższą normę. Strzeże ich łaska, pokój, święte słowo ich prowadzi, mądrość ich poucza, życie (wieczne) ich wiedzie a Bóg jest ich królem[2]. Nie jest to nic innego, jak Ewangelia w praktyce, a ta z kolei, odczytywana w duchu i prawdzie staje się modlitwą człowieka, który zawierza siebie i wszystko wokół niego, Trójjedynemu. To pójście za głosem Pana: Czuwajcie więc i módlcie się o każdym czasie![3]. W tekście greckim występuje określenie agrupneite, co znaczy dosłownie trwanie bez snu[4]. Jeśli zatem mowa dosłownie o „nie spaniu”, to chodzi tu o dynamizm, o „nie zmrużenie oka”. To nieustanna dyspozycja do działania, do czujności w wystrzeganiu się złego, ale też i bycia w dyspozycji do aktów zasługujących, do życia w cnocie. Tu zatem staje się oczywistym fakt, iż życie ludzkie może stać się w całej swej rozciągłości modlitwą.

W niniejszym jednak opracowaniu zatrzymajmy się nad rzeczywistością modlitwy pojętej, jako czas na rozmowę z Bogiem, na spotkanie z Nim takie, jakiego doświadczył Mojżesz, gdy stanął przed Krzewem Gorejącym.

Jestem, Który Jestem[5] – tymi słowami Jahwe objawił siebie Mojżeszowi. Na górze Horeb odbył się dialog, rozmowa, podczas której objawiający się Bóg przekazał misję Mojżeszowi, który wyraził wolę jej realizacji słowami: oto jestem! Uczynił to, nim jeszcze dowiedział się, jakie zamiary względem niego ma Bóg. Scena z góry Horeb ukazuje nam fakt, iż kiedy człowiek wyraża chęć w dialogu, wówczas realizuje się wzajemna otwartość osób, gdy rozbrzmiewa miedzy nami mowa, również rzecz, o której mówimy jest obecna w rzeczywistości otwartego współbytowania[6]. Po spotkaniu na górze mógł Mojżesz iść przedstawić Boży zamiar Izraelowi, ponieważ znał Imię Boże, znał też zamysł Jahwe wobec współrodaków Mojżesza. Zatem krótko: został uwiarygodniony. Na podstawie Słowa Bożego, na Jego fundamencie, dokonało się to, co słowami wyrażali Izraelici.

Zwykło się określać Izraela, jako Naród Księgi, bądź Słowa. Jeśli zatem Bóg objawił się człowiekowi w Słowie i jako Słowo, to przekazuje również tym samym życzenie, by za pomocą słowa i mowy wchodzić z Nim w dialog. Pisze Welte: (…) człowiek może milczeć, ale nie może zawsze – i tylko – milczeć. Można powiedzieć, że również milczenie i cisza, jako pauza, bezpośrednio należą do mowy. Milczenie i mówienie następują po sobie niczym wdech i wydech[7]. Można tę myśl odnaleźć również w refleksji teologicznej obecnego papieża, Benedykta 16. W swej pracy habilitacyjnej, wyraził on podówczas bardzo kontrowersyjny pogląd, iż Pismo Święte, kiedy nie jest czytane, kiedy Słowo Boże nie jest przekazywane, wówczas też nie dokonuje się Objawienie Boże[8]. Profesor Ratzinger pisał wówczas: gdzie objawienie nie jest przez nikogo przyjęte, tam nie było żadnego objawienia, bo nic tam nie zostało ujawnione, odkryte. Sama idea objawienia zakłada kogoś, kto wejdzie w jego posiadanie[9]. Wracając, zatem do nazwania Pisma Świętego Księgą Życia, chcemy mówić nade wszystko o tym, Który Jest, Który Był i Których przychodzi; o Tym, Który Jest Drogą i Prawdą i Życiem. Historia Zbawienia, którą Bóg Objawia, zawarta jest w całej pełni w Słowie. Jeśli zatem jest Ono poza człowiekiem z jednej strony, a mową Boga o Nim samym, Jego manifestacją człowiekowi, z drugiej, to mamy do czynienia istotnie, z brakiem objawienia się Boga człowiekowi. Pisze zatem Welte: Gdy nazywamy Boga, gdy rzeczywiście odmawiamy modlitwę, tajemnica Boga jest wyraźnie obecna w ludzkim współbytowaniu[10]. Mowa obiektywizuje to, o czym czy o kim się mówi. Jest niejako przywołaniem konkretu, pośród tych, którzy rozmowę podejmują. Podobnie, jak miało to miejsce w historii Mojżesza. Ten poszedł do współziomków i przedstawił im misję, która otrzymał. Tu znajduje się kolejna wskazówka: otrzymane Słowo nie może być przemilczane, ponieważ doszłoby do tego, iż wszyscy, którzy by strzegli w milczeniu Objawiającego się Boga, doprowadziliby do tego, iż, w ogóle przestaliby o Nim mówić. Kiedy zaś podejmuje człowiek podejmuje Słowo, jako ścieżkę swego kroczenia ku życiu, kiedy sam je manifestuje na zewnątrz, wówczas realizuje wezwanie Pana: Czuwajcie!.

Jeszcze raz powróćmy do refleksji teologicznej Josepha Ratzingera, obecnego papieża.

W zbiorze swych rozważań liturgiczno – biblijnych[11], na dzień 8 czerwca znajdujemy taki oto zapis: (…) Człowiek jest tak stworzony, że tylko sam Bóg mu wystarczy. Wszystko inne jest zbyt małe. Gdy w życiu straci z oczu Boga staje się podobny do człowieka, który zbudował dom, a zapomniał zrobić w nim okna. Niczego nie widzi i brak mu tlenu, który pozwala mu oddychać. Gdy modlitwa staje się dla nas nudna lub w ogóle nie potrafimy się modlić, jest to znak alarmujący. Zwraca nam uwagę, że coś w mechanizmie naszego życia jest zepsute. Kto się nie modli, osobiście się nie modli, ten nie może też zachować wiary w Boga, ponieważ Bóg, który jest bez znaczenia dla naszego życia, nie jest Bogiem, ale Nikim. Od tego, czy umiemy się modlić, czy nie, zależy, czy staniemy się ateistami lub czy Bóg pozostanie obecny pośród nas[12]. Słowa jakże proste w swej wymowie, a zarazem jakże alarmujące. Widać tu również ową myśl, zawartą wcześniej w pracy habilitacyjnej: kiedy izoluję się przed Bogiem, wówczas: raz, że Go nie poznaję, dwa skazuję siebie na kroczenie w ciemności i zapowietrzeniu, w konsekwencji do śmierci.

Katechizm Kościoła Katolickiego poddaje wiernym wskazówkę, ale też i podkreśla obowiązek, gdy chodzi o modlitwę:

Kościół (…) zachęca wszystkich wiernych (…) by przez częste czytanie Pisma świętego nabywali <<wzniosłego poznania Jezusa Chrystusa>> Lekturze Słowa Bożego powinna towarzyszyć modlitwa, by nawiązywała się rozmowa między Bogiem a człowiekiem, gdyż <<do Niego zwracamy się, gdy się modlimy, to Jego słuchamy, gdy czytamy Boskie wypowiedzi>>[13]. Misją chrześcijanina jest zbliżać się do Chrystusa – Logosu, czyli Słowa. Drogą realizacji tej misji, jak już wcześniej wspomniano, jest życie w świetle Ewangelii: słów i czynów Syna Bożego. Czytamy w związku z tym, w Katechizmie:

Wydarzenie modlitwy zostało nam w pełni objawione w Słowie, które stało się ciałem i mieszka między nami. Starać się zrozumieć Jego modlitwę, o której mówią nam Jego świadkowie w Ewangelii, to znaczy zbliżać się do Pana Jezusa, Świętego, jak do płonącego Krzewu: najpierw kontemplować Jego samego na modlitwie, następnie słuchać, w jaki sposób uczy nas modlić się, by w końcu poznać, jak wysłuchuje On naszej modlitwy[14].

Zakończmy słowami Pseudo – Makarego Egipskiego: jeżeli pokora i miłość, prostota i dobroć nie będą towarzyszyć naszej modlitwie, będzie ona raczej pozorem modlitwy i nie przyniesie pożytku[15]. Doda też Makary, iż cnoty owe nie mają być jedynie domeną modlitwy, lecz każdego czynu ludzkiego. Co pozostaje w ścisłej korespondencji ze Słowami Jezusa Chrystusa: Z obfitości serca mówią usta jego [człowieka][16]. Im bardziej jest czujny, otwarty na Boże natchnienia, tym bardziej jest zdolny do trwania w tym, Który Jest, Który Był i Który Przychodzi.


[1] http://www.catacombe.roma.it/pl/persecuzioni.html z dnia 21 maja 2008 r., godz. 09.38.

[2] Tamże.

[3] Łk 21, 26

[4] R. Popowski, Słownik grecko-polski Nowego Testamentu, Warszawa 2007, s. 11.

[5] Wj 3, 14

[6] B. Welte, Modlitwa, jako mowa, “Przegląd Powszechny” 10/1998, s. 18.

[7] Tamże, s.19

[8] J. Ratzinger, Moje życie, Częstochowa 1998, s. 85.

[9] Tamże.

[10] B. Welte, jw., s. 19.

[11] J. Ratzinger, Służyć Prawdzie, Warszawa 1983, s. 169.

[12] Tamże.

[13] Katechizm Kościoła Katolickiego Nr 2653.

[14] Katechizm Kościoła Katolickiego Nr 2598.

[15] J. Naumowicz (oprac.), Filokalia. Teksty o modlitwie serca, Kraków 2007, s. 88.

[16] Łk 6, 45; Mt 12, 34.


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Biblia, Słowa o Słowie, Słowo i oznaczony tagami , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Zostaw komentarz