U Mateusza w 23, 10 spotykamy słowo KATEGETES (kata + hegeomai – „ten, który przeprowadza przez”, czyli „przewodnik, nauczyciel, mistrz”). W dzisiejszej ewangelii Chrystus daje napomnienie, by nikogo, prócz Niego nie nazywać MISTRZEM. Jak ma się to do naszych czasów, kiedy nie raz słyszy się o mistrzach sztuk różnych? Czy jest na świecie choć jeden człowiek, który jest gotów wziać na siebie całkowitą odpowiedzialność za innych? Czy możemy mieć pewność, że ten jeden, jedyny, którego tu na ziemi wybierzemy, choćby był NAJ, rzeczywiście zagwarantuje nam szczęście najwyższe? To chyba oczywista, że jest to pytanie retoryczne. Jednak jeśli przyjmujemy, że Jezus Chrystus jako jedyny Pośrednik między Bogiem a ludźmi jest Drogą i Prawdą i Życiem, to faktycznie, On tylko może nas skutecznie poprowadzić ku pełni szczęscia. Posługując się oczywiście ludźmi, którzy w Nim widzą Prawdziwego Boga i Prawdziwego Człowieka.
Jeśli pretenduję do takich nauczycieli – to nie mnie o tym mówić i pisać. Wszystko okaże się już w tym wieku, przynajmniej w części. W wieczności zaś poznamy całą prawdę.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
No proszę, jest i nowy wpis 🙂
Na to co pisaliśmy poprzednio odpowiem może tu, choć nie wiem gdzie lepiej:
Przeczytałam kilka Księdza wpisów wraz z komentarzami z portalu Fronda i faktycznie – wycofuję twierdzenie o „wyrobionym światopoglądzie” ludzi, którzy tam zaglądają… nie komentowałam, bo nie jestem zalogowana.
„Nie chcę się jakoś narzucać komuś” – nie za bardzo wiem jak to rozumieć, ale mówiąc szczerze: sądzę, że to błąd. Dość mamy w Kościele ludzi, którzy się „ukrywają” pod pretekstem „nie-narzucania się”, „szanowania innego zdania”, „zostawiania innym wolności” itd. Nie wiem czy ma Ksiądz podobne obserwacje jak ja, ale ludzie wierzący coraz częściej uważają, że jeśli otwarcie mówią o Bogu, jeśli wykazują komuś błędny światopogląd – to jest to coś nie do przyjęcia, bo „ktoś myśli inaczej i nie mogę go zmuszać do zmiany zdania”. Tylko że tu nie chodzi o zmuszanie, narzucanie itd. – jeśli ktoś jest chory i nie chce się leczyć to oczywiście nie mogę leczyć go na siłę, ale będę bardzo starać się go przekonać. Nie machnę ręką na jego sytuację jeszcze zanim spróbuję namówić go do podjęcia zmiany zdania. Nie inaczej powinno być z wiarą… Mamy nastawać w porę i nie w porę, nie? 🙂
Ech… przepraszam za to, że się tak rozpisuję, ale trafił Ksiądz na osobę, która jest wiecznie niezadowolona z tego co się dzieje z ludźmi pod względem duchowym – dlatego tak czasem pomarudzę 😉 Bardzo mi nie pasuje to, że tak mało robi się, aby ludzie wierzyli i usprawiedliwia się siebie właśnie chęcią „nie narzucania się”. A tymczasem spotkałam tak wiele osób, które potrzebują rozmowy o wierze! No a tego nie ma… Tzn. tu nie chodzi tyle o Internet co o rozmowę „na żywo” – niesamowite jaki ludzie mają głód Boga… i lipa – nikt im nie pomaga.
No ale nie do Księdza te pretensje, pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem!
Wedle życzenia Tryfeny, komentarze znikły.