Ojciec profesor Józef Maria Bocheński, w Krótkim filozoficznym słowniku zabobonów napisał:
Altruizm został wynaleziony razem z dziwaczną nazwą przez francuskiego filozofa A. Comte’a. Nazwa jest dziwaczna, bo składa się ze źródłosłowów zaczerpniętych aż z trzech języków (łaciny, francuskiego i greckiego) – a to co ona oznacza jest zasadniczo różne od autentycznej miłości, którą altruizm miał zastąpić Altruizm jest mianowicie miłością innego człowieka w oderwaniu i dlatego, że jest innym człowiekiem. Jego przedmiotem jest więc nieokreślone indywiduum, które mamy kochać dlatego właśnie, że jest nam obce, różne od nas. Mamy więc do czynienia z odwrotnością autentycznej miłości, którą kochamy zawsze konkretną osobę, a kochamy ją nie dlatego, że jest różna od nas, ale wręcz przeciwnie, dlatego że jest nam bliska i o tyle, o ile ma tożsamości z nami. Sam Comte zdawał sobie prawdopodobnie sprawę z tej różnicy, skoro ukuł dla swojego altruizmu nową nazwę. Utożsamianie tego altruizmu z normalną miłością ludzką jest zabobonem i mało jest widoków równie żałosnych, jak widok duchownych chrześcijańskich głoszących ten zabobon z ambon, mieszających altruizm z miłością chrześcijańską.
Aby zrozumieć pochodzenie altruizmu wypada pamiętać, że w altruizmie Comte’a wcale nie chodzi o jednostki ludzkie, ale o tzw. “wielki byt” (grand etre), tj. o ludzkość. Altruizm stapia nas z tym “wielkim bytem”, jest więc narzędziem bałwochwalstwa, jakim jest uwielbienie ludzkości. Celem wynalazku było stworzenie doktryny, która by mogła w ramach tego bałwochwalstwa zastąpić chrześcijańską naukę o miłości bliźniego.
Dziś panuje wielka moda na altruizm. Kreuje się na nich lekarzy, duchownych, prawników, polityków i wielu innych przedstawicieli różnych domen życia społecznego. Ciągle jak refren przewija się ten „przecudnej urody” i jakże bezpieczny, poprawnie polityczny rzeczownik „ludzkość” (- w myśl o. Bocheńskiego – bezkształtność). Nie liczy się tyle człowiek, ile masa. Sukcesy mierzy się ilością nie zaś jakością. Opowiada się historię o pewnym biskupie, który miał kiedyś powiedzieć, komentując niską liczbę powołań do stanu duchownego, że „jemu wystarczy 1 (pokazuje wyciągnięty kciuk, po chwili kierując go na siebie) – ale takich – mówi dalej, jak ja!
Dziś zapomina się o człowieku, na rzecz Rospud, głuszców, cieków wodnych, etc. Nie chcę mówić, by to czymś złym było pielęgnowanie przyrody, jej harmonii i piękna. Jednak nawet największy kiep wie, że jak na przykład trzęsienie ziemi zasypie koryto czynnej rzeki, to ona się nie skończy. Natura sobie poradzi. Człowiek zaś, jako jej zawiadowca, bardziej woli ubić na niej kasę, aniżeli sięgnąć po używanie rozumu w służbie miłości ofiarnej, zwłaszcza do bliźniego. Ważniejsze są statystyki, podliczające nieco mniejsze, niż w roku ubiegłym, wpływy zdarte z cudzoziemców*. \
Dla chętnych pogłębionej refleksji znalazłem w sieci takie oto coś
*Kraków – parking przy Wawelu za 1 godzinę: 8 PLN; Krynica Morska: 12 PLN za godzinę. Nie wspomnę o cenach za kwatery, jedzenie, upominki. Pominę realia normalnej polskiej rodziny…
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Zgadzam się calkowicie.