Jeszcze trochę na temat jogi i zagrożeń, jakie niesie

Kolejne, 4 stadium wchodzenia w jogińską medytację to regulacja oddechu, celem spowolnienia rytmu serca, uspokojenia psychicznego i koncentracji umysłu. I tu znowu mamy pewien problem. Bo o ile podobne praktyki wskazane są choćby przy modlitwie Księgą Psalmów, to jednak mają one dopomóc w odnalezieniu drogi do Pana Boga, doświadczenia Jego bliskości poprzez kontemplację świata opisanego w Psalmach właśnie. Natomiast jogin wzgardza światem, szukając bóstwa poza nim. Chrześcijanin wie, że Syn Boży wszedł w świat doczesny, by dopomóc człowiekowi znaleźć drogę do wieczności i na niej wytrwać. To stadium jak i kolejne, zwane Pratyahara – wycofanie zmysłów z przedmiotów, do których się odnoszą. Zgoda na strumień wrażeń, emocji, które przechodzą przez jogina w medytacji. Nie wolno tego kontrolować, oceniać, wartościować. To jest moment, w którym „coś” może, przechodząc przez nas, zadomowić się. Tymczasem Słowo Boże wzywa nas do „badania duchów”: Umiłowani, nie każdemu duchowi dowierzajcie, ale badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków pojawiło się na świecie. (1 Jana 4, 1-6). Te ostatnie 2 kryteria stanowią największe zagrożenie dla korzystających z nich. Chodzi tu o tzw „chaneling” czy inaczej „kanałowanie” czyli pozwolenie na to, by praktykujący jogę stał się niejako manifestującym bóstwo (nie zapominajmy, że hinduizm to religia politeistyczna) – przy czym, aby tak się stało, musi swoją duszę jakby usunąć z ciała, by ona zrobiła miejsce bóstwu. Istnieje tu niebezpieczeństwo polegające na tym, że dusza może nie wrócić do swego posiadacza. Zachęcam do wczytania się lub posłuchania o tym zjawisku, które opisuje Joseph Verlinde, który sam przeżył to, o czym mowa.

Jest mnóstwo świadectw kapłanów, którzy posługują jako egzorcyści, w których to świadectwach mowa m.in. o tym, jak wiele osób zwraca się o pomoc duchową właśnie po eksperymentowaniu z duchowością Dalekiego Wschodu. Nierzadko członkowie ich rodzin dostrzegają, że dzieje się coś niepokojącego, a bywa też, że i sami doświadczają ataków na samych siebie.

„Żadna technika nie jest w stanie zastąpić pragnienia wolności, które rodzi się w dążeniu do Boga” – pisał kadr. Ratzinger. Wolność rodzi się z dialogu osób. Chrześcijaństwo tego uczy, ponieważ historia zbawienia to od początku dialog Boga z człowiekiem. Hinduizm, czy w ogóle duchowość Wschodu nie uwzniośla tego faktu, przeciwnie umniejsza go, o ile wręcz nie ruguje go z płaszczyzny duchowości. Duchowości, którą determinuje kaprys bóstwa, a nie jego troska o świat i stworzenie, którego jest Panem.

Zaszufladkowano do kategorii behawioryzm, Dzieje, Variae, Życie Duchowe | Otagowano , , , , , | Dodaj komentarz

Czas krwawego księżyca

Zachęcony okładką książki o tym samym tytule, mając do dyspozycji film, obejrzałem go. Dodam przekornie: zrobiłem to, byście Wy nie musieli!

Wyreżyserował go „legendarny” Martin Scorsese /Irlandczyk, Milczenie, Infiltracja, Aviator/. Użyłem cudzysłowu, ponieważ jakoś osobiście nie znajduję niczego legendarnego w filmach tego reżysera. Widziałem ich kilka, i powiem tyle: są raczej osobliwe. Tak je widzę. Przepraszam, jeśli w kimś po tych słowach się krew zagotowała.

Fabułę można sobie przeczytać w sieci. Ze swej strony dodam tylko tyle, że ma przełożenie na fakty. I wydaje mi się, że ów diabelski sposób na objawianie ludzkiej zachłanności jest nadal w użyciu.

Obejrzałem ten film na 2 raty. Wg mnie jest słaby. Dłużyzny, które nie wnoszą za wiele w treść. Obraz trwa 3 godziny 26 minut!!! Tak w istocie, to jedna godzina, środkowa, daje jakąś satysfakcję oglądającemu. Jakieś dynamiczniejsze wątki się pojawiają.
Di Caprio i De Niro jakby nie pasują do tego filmu. Zakończenie też takie „ni z gruchy, ni z Pietruchy”. Choć teraz, z perspektywy paru dni po obejrzeniu, dochodzi do mnie przesłanie tego finiszu. I też jest niesamowicie przytłaczające. Zachowam je dla siebie.

Krwawy księżyc to obraz z bardzo smutnym przesłaniem. Choć może i z apelem do serc nie zepsutych grzechem zachłanności.
Kolejny to film, w którym ludność rdzenna wylewa słuszny żal, który ich serca przepełnia wskutek wykorzystania ich przez emigrantów masońskich z Europy.

Ogólnie to film wpisuje się w nurt BLM. I w sumie trudno się dziwić, że tak jest. Nie sposób pozbyć się wrażenia, że ogromna część historii nowożytnej świata, to historia wyzysku słabych przez silnych, uwodzenia naiwnych i bezbronnych, niczym nikomu nie zagrażających, przez chciwych, żądnych władzy, szerokich wpływów i uważających się niemal za bogów, zepsutych sług „władcy tego świata”. Diaboliczność bowiem w Księżycu pobrzmiewa nieustannie, od początku aż do końca.

Zaszufladkowano do kategorii Variae | Otagowano , , , , , , , | Dodaj komentarz

Ciąg dalszy wykładu o jodze

Tydzień temu pisałem o tym, że hinduizm charakteryzuje się głębokim dualizmem, polegającym na przeciwstawności ducha i materii. Chodzi o to, że duch jest w materii uwięziony, i dlatego trzeba ten stan zwalczać, wg założeń hinduizmu. Materia zadaje cierpienie duchowi, powoduje jego ból. Z punktu widzenia nauki katolickiej, jest to nie do przyjęcia, gdyż jak czytamy w Biblii – wszystko co Bóg stworzył było dobre, a człowiek – z ciałem i duszą – bardzo dobry. Wracam jednak do jogi, która ma być wyzwoleniem ducha z materii. Ma być zatem joga działaniem ascetycznym, dopomagającym do porzucenia świata i zdystansowania się od samego siebie. Potrzeba też studium pism duchowych (Wed). Temu procesowi powinien towarzyszyć guru – człowiek, który rozświetla ciemności niewiedzy.

To samo w sobie jest ciekawe, że w hinduizmie nie do pomyślenia jest przemierzanie duchowych ścieżek bez przewodnika, owego guru właśnie! A wszystko dlatego, że powszechnie wiadomo, że idąc nią można zachorować na umyśle i/lub duszy!

Czy już samo to nie jest wystarczającym argumentem, by trzymać dystans od religii Wschodu i ich praktyk? Dodajmy do tego naukę katolicką: Jezus Chrystus jest Światłością Świata, Bożą Mądrością, Która została objawiona światu. Przyjrzyjmy się jednak kolejnym faktom odnośnie jogi, a zrozumiemy, skąd ta (jak najbardziej zasadna) obawa o psychikę i ducha.

Joga wiedzie do doskonałości poprzez 8 stopni. Dwa pierwsze dotyczą przygotowania etycznego, kolejne 3 to wymogi względem ciała, jego postaw, zaś ostatnie 3 skupiają uwagę na dyscyplinie duchowo intelektualnej, mającej prowadzić do oświecenia.

Zajmijmy się więc na początek pierwszym stadium. Nazywane jest „pięciokrotnym poskromieniem”, którym są nakazy, by: nie naruszać jakiegokolwiek życia, być prawdomównym, nie kraść, zachowywać wstrzemięźliwość seksualną i panować nad namiętnościami, rezygnacja z posiadania mienia. Nakazy te z reguły bardziej przestrzegane są w hinduizmie przez duchownych, aniżeli świeckich.

Drugie stadium dotyczy nakazów religijnych. Są to: czystość myśli, słów, uczynków, zadowolenia z własnego losu, praktykowanie ascezy, studiowanie Wed, skupienie się na bóstwie (iśwara). Jest ono archetypem jogina, kimś kto już jest całkowicie wyzwolony z materii, z cierpienia i ma być pomocnikiem w osiągnięciu wyzwolenia, nie zaś celem, z którym bym miał kiedyś współbytować.

Stadium 3 to zajęcie określonej pozycji siedzącej, pozwalającej na długie trwanie w bezruchu, by umożliwić w ten sposób „koncentrację fizjologiczną”. Wszystkie powyższe zdają się być „sztuką dla sztuki”, mocno skupiając się nad biernością bytu człowieka w drodze ku duchowym wyżynom, pomniejszając osobową naturę tak bóstwa jak i człowieka w drodze do niego.            

Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized, Variae | Otagowano , , , , , | Dodaj komentarz

Joga – kilka informacji natury historycznej i filozoficznej

Niewykluczone, że pewne formy jogi znane już były na 4 000 lat przed Chrystusem. Praktykujący ją wratjowie podejmowali posty, surowe umartwienia, milczenie, trwali długo w niewygodnych pozycjach – a wszystko po to, by wyzwolić w sobie wewnętrzny żar i uzyskać pewne moce.

Po raz pierwszy joga została ujęta w pewien system, poprzez zredagowanie 196 aforyzmów, a te zaś poszerzone o liczne komentarze. Dokonywało się to w czasach od II wieku przed Chrystusem do IX po Chrystusie.

Podstawy filozoficzne jogi Hindusi wierzą w to, że istnieją jakby 2 porządki w świecie stworzonym: materialistyczny, który nie ma nic wspólnego z żadnym bóstwem, oraz duchowy, a więc łączący z bóstwem. Patańdźali – indyjski filozof z II wieku przed Chrystusem dokonał pewnej syntezy tych 2 porządków. Zebrał praktyki joginistyczne i nadał im formę umożliwiającą „czytanie świata” materialnego. Tym samym powstał nowy system filozoficzny, skierowany na swoiście pojęte zbawienie, dzięki zawartemu w tym systemie wykładowi o ascezie i medytacji.

Sankhja tłumaczy świat w kategoriach ostrego dualizmu, uniemożliwiającego spotkanie się świata materii i ducha. Co więcej, świat, którego doświadczamy, jest wg tych założeń pozorny. Nam się „wydaje” że on jest, takim jakim go widzimy.

Już na tym etapie powinniśmy dostrzec, jak bardzo się to kłóci z chrześcijańską, biblijną wizją świata. Świat – taki, jakim go widzimy i doświadczamy, jest chciany przez Boga Stwórcę, ba! Dzieła Boże tak jakby „opowiadają” Stwórcę!

Dalej – Wcielenie Syna Bożego – to nic innego jak wejście, całkowite! Boga w świat stworzony.  Nie wspominając już o duszy nieśmiertelnej, w którą jest człowiek wyposażony, i dzięki to której duszy jest właśnie człowiekiem!.

Wg założeń hinduizmu bóstwo w niewyjaśniony sposób zostało uwikłane w świat materialny. Korzeniem tego jest niewiedza, której poddani są ludzie, których podstawowym uwarunkowaniem jest kołowrót życia, śmierci oraz ponownych narodzin (stąd reinkarnacja w hinduizmie). Ta niewiedza objawia się tak, że człowiek nie jest świadom tego, że to duch a nie organizm psychofizyczny jest jego istotą. Człowiek utożsamia swego ducha z wszelkimi zewnętrznymi przejawami życia, czyli dokonuje błędnej samoidentyfikacji.

I znowu parę wyjaśnień: w chrześcijańskiej wizji świata Bóg wie po co działa, jakie cele chce osiągnąć i objawia swój plan człowiekowi. Jezus Chrystus jest Przewodnikiem, co więcej! Bramą do wiecznego szczęścia – które jest nagrodą za trudy i wysiłki podejmowane w doczesności, w realizacji woli Bożej: świętymi bądźcie, jak ja Jestem Święty!. To się nazywa relacyjność, wieź, wspólnota z Bogiem. Razem z Nim idziemy rozumnie przez doczesność do wieczności.

Zaszufladkowano do kategorii Variae, Życie Duchowe | Otagowano , , , , , , | Dodaj komentarz

Dlaczego chrześcijanin nie powinien praktykować jogi?

Na to pytanie można udzielić bardzo krótkiej odpowiedzi, bez rozwodzenia się nad szczegółami: ponieważ Hindusi, którzy konwertowali z hinduizmu na chrześcijaństwo NIE PRAKTYKUJĄ jogi, odrzucając ją zupełnie. Czynią tak, gdyż wiedzą, że jest to narzędzie modlitewne hinduizmu, a że chrześcijaństwu nie po drodze z religią, która oddaje cześć złym duchom, to rezygnują z niej. Moje doświadczenie z tematem jogi jest takie, że za każdym razem, kiedy próbuję zwracać uwagę na zagrożenia, jakie ona z sobą niesie, to emocje, jakie to zagadnienie wyzwala są tak ogromne, że przyprawiają mnie o zawrót głowy. Nie mniej, temat jest bardzo ważny i mam absolutne przekonanie, że nie wolno z niego rezygnować. Zwłaszcza, że w obecnym czasie bardzo dużo jest sytuacji, w których my, katolicy możemy się znaleźć, i gdzie joga może być nam proponowana jako niewinne, prozdrowotne zajmowanie się sobą. Przez najbliższe kilka notek blogowych trochę temat tej praktyki duchowej rozwinę, by Czytelnicy mogli być doinformowani i by mogli podjąć suwerenną, wolną decyzję w kwestii przyjęcia czy odrzucenia jogi.

Joga jako termin znaczy tyle co: powściągać, ujarzmiać, połączyć. To też termin, który tłumaczy się jako „hak”. Ogólnie, joga to zespół form i metod ascezy mającej na celu uzyskanie stanu wyzwolenia i doświadczenia rzeczywistości absolutnej, ukrytej za tym co zjawiskowe.

Hinduizm wyróżnia 4 rodzaje i zarazem szkoły jogi. 1) czysto intelektualna droga poznania i oświecenia, 2) droga bezinteresownego działania połączona z ofiarowaniem go wybranemu bóstwu, 3) droga miłości i oddania się bóstwu, 4) droga medytacji.

Katolicka teologia duchowości w kwestii ascezy naucza, iż są 3 etapy nawracania się, a więc zbliżenia się do Boga: oświecenie = uznanie faktu, iż Bóg jest i chce być we wspólnocie ze mną, umożliwiając mi to, oczyszczenie = świadomość konieczności pracy nad wydobywaniem się z wad i skierowanie ku cnotom, i zjednoczenie = polegające nie na wchłonięciu mnie w Boży byt, lecz włączenie mnie wspólnotę Kościoła a ostatecznie w wieczności, we wspólnotę zbawionych.

Samo podejmowanie wysiłków intelektualnych nie wystarczy, by się nawrócić. Ile to razy wiemy coś, mamy to teoretycznie „ogarnięte” ale w praktyce jest to coś martwego, nie zrealizowanego. Co z tego, że wiem, jak usmażyć schabowego, skoro tego nie robię? Sama wiedza to za mało, żeby się najeść…

Poznanie Boga, uznanie Go, by mogło być zbawienne, potrzebuje czynów: modlitwy, wypełnienia prawa Bożego, odejścia od grzechu.

Zaszufladkowano do kategorii behawioryzm, Leksykon Duchowości, Variae | Otagowano , , , , | Dodaj komentarz

Kościół europejski z Francji rozpocznie drogę ku wieczności?

Pielgrzymka do Chartres w tym roku zgromadziła 18 tysięcy pielgrzymów. To rekordowa liczba od 42 lat, kiedy ruch pielgrzymi do tej świątyni na nowo stał się żywotny. Zachęcam gorąco do lektury zalinkowanego w tekście na samym początku artykułu.

Znajdziemy w nim przypomnienie, że podczas tegorocznej Wigilii Paschalnej, we Francji 12 000 dorosłych przyjęło wiarę katolicką. Jestem przekonany, że nie jedna z tych 12 tys. Osób to uczestnik pielgrzymek do Chartres. W tej świątyni znajduje się drogocenna relikwia.  Nie chrystusowa, ale maryjna. Z racji, że mamy maryjny miesiąc maj, podczas nabożeństw majowych modlimy się litanią loretańska do Najświętszej Maryi Panny, a w ramach nabożeństwa też czytam czytanki przygotowujące do zawierzenia się Maryi Pannie wg zaleceń św. Ludwika Marii Grignona de Montforta. Św. Ludwik po wielokroć podkreśla, że kto się do Maryi ucieka, ten dotrze do Chrystusa. Zresztą, nie on jeden jest głosicielem tego przekonania. Od zarania Kościół wyraża wiarę w to, że Maryja Jest Drogą do Chrystusa; modlimy się słowami modlitwy „Pod Twoją obronę, uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko”; Św. Bernard z Clairveaux ułożył w swoim czasie piękną modlitwę „Pomnij o Najświętsza Panno Maryjo…”.

Pielgrzymka do Chartres, jej geneza i historia po dziś dzień zdają się jednoznacznie wskazywać, że Maryja jest rzeczywiście Drogą do Jezusa, jest Czułą Matką sierot.

Zaszufladkowano do kategorii Aktualnie czytam, Dzieje, Variae, Życie Duchowe | Otagowano , , , , , | Dodaj komentarz

Dzień Matki dzięki Bogu w Dni Matki

Kiedy dziecko nie potrafi czegoś zrobić, idzie do rodziców i u nich szuka pomocy. Mówi: „Mamusiu, zapnij mi guzik, zawiąż sznurówkę”. Człowiek, który odkrył swoją bezsilność w jakiejś dziedzinie, najczęściej zwraca się do Boga i prosi Go o pomoc. Św. Monika dała nam przykład wytrwałej modlitwy prośby. Przez wiele bowiem lat modliła się o nawrócenie swego syna, Augustyna. Jej modlitwa została wysłuchana po długim czasie. Augustyn nawrócił się, został kapłanem, potem biskupem, osiągnął wielką świętość. W swoich „Wyznaniach” tak pisze o swojej matce, św. Monice: „Wreszcie rzekła ona – Synu, mnie już nic nie cieszy w tym życiu. Niczego już się po nim nie spodziewam, więc nie wiem, co ja tu jeszcze robię i po co tu jestem. Jedno było tylko życzenie, dla którego chciałam trochę dłużej pozostać na tym świecie: aby przed śmiercią ujrzeć ciebie chrześcijaninem katolikiem. Obdarzył mnie Bóg ponad moje życzenie, bo widzę, jak wzgardziwszy szczęściem doczesnym stałeś się Jego sługą. Co ja tu robię jeszcze?”

Jutro Dzień Matki. Dla nas, Polaków, to opatrznościowe, że dzień ten zawsze mamy w maju, kiedy Kościół dziękuje Bogu za Maryję, sławiąc Matkę Chrystusową modlitwą litanijną. Może warto, by tego dnia zastanowić się, i czy to z pamięci, czy mając je przygotowane na piśmie, wyrazić naszym Mamom, litanijnie, podziękowanie, wdzięczność za ich matczyne trudy i starania? A jeśli mamy jakieś smutki na dnie serca, które powodują nami do powątpiewania o kochającym sercu matki, wznieśmy modlitwę do Pocieszycielki strapionych, by przyniosła ulgę i wyjednała łaskę przyjęcia Prawdy w tej naszej trudnej być może, relacji z mamą.

  
Zaszufladkowano do kategorii Dzieje | Otagowano , , , | Dodaj komentarz

Z pamiętnika wiejskiego proboszcza: kilka refleksji nt przygotowania do Pierwszej Komunii Świętej cz.2

Tak wygląda w zarysie ideał przygotowania do sakramentu Eucharystii. Niestety, od lat mam doświadczenie ogromnego rozdźwięku między stanem idealnym a faktycznym. I wydaje mi się, że z roku na rok rozdźwięk ów się poszerza. Nie mam jednak zamiaru przechodzić teraz do połajanek adresowanych pod kogokolwiek adresem. Za dużo ich już na co dzień doświadczamy, na zbyt wielu obszarach naszego funkcjonowania.

Bóg jest miłością. Kocha każdego bezgranicznie i nieustannie każdemu z nas to obwieszcza. Nie słowami, deklaracjami, jakimś pustosłowiem.  Nie! Bóg działa konkretami. Między innymi tym, że sprawił, iż rodzice cieszą się owocem swojej miłości – dzieckiem. Etos życia wypracowany przez wieki w Kościele sprawia, że przychodzi czas na decyzję o głębszym wyznaniu miłości Bogu. Tak, jak miało to miejsce w życiu Św. Piotra apostoła: trzykrotne wyznanie miłości Jezusowi. W życiu każdego z nas są tysiące takich momentów, w których Bóg zaprasza nas do bliższej z Sobą relacji, do głębszej relacji z Nim. Patrząc na życie mężczyzny i kobiety, w kontekście, który rysuję w tym eseju: małżeństwo, obdarowanie potomstwem, chrzest święty dziecka, wychowanie religijne od najmłodszych lat, przygotowanie do Eucharystii, bierzmowania, ugruntowanie w wierze, by dziecko wzięło udział w sztafecie wiary, by samo później przekazało dalej, to co samo otrzymało.

Niestety, od zarania dziejów doświadczamy też innej rzeczywistości, którą opisuje nam w Apokalipsie apostoł Jan. Potomstwo Pierwszych Rodziców, a więc my wszyscy, cała ludzkość, doświadczamy skutków nieprzyjaźni wprowadzonej przez Boga wobec potomstwa Zwodziciela. Skutki te niestety dają o sobie znać między innymi w ten sposób, że odcinają nas od obiektywnego poznawania rzeczywistości, co utrudnia wybór między dobrem a złem. Utrudnia, a czasem wręcz wprost zaciemnia, uniemożliwia. Dzieje się to choćby wówczas, gdy jesteśmy przeładowani na tyle bodźcami zewnętrznymi, że umyka nam z oczu duchowy horyzont świata wartości, którego Pierwszym Podmiotem jest Bóg.

Każdy człowiek doświadcza takiego stanu, że dopiero po jakimś czasie dochodzą do jego świadomości przyczyny określonych skutków. Im poważniejsze skutki, tym bardziej większy ciężar przedmiotowy ich przyczyn. Rodzice, którzy w trakcie rocznego przygotowania dziecka do sakramentu nie uczestniczą w liturgii, nie korzystają sami z sakramentów (oczywiście, w sytuacji, gdy mogą to czynić, nie mając obiektywnych przeszkód), budują w dziecku wątpliwości, „dysonanse poznawcze”, a jeśli jeszcze do tego dołożyć utrudnianie dziecku życia religijnego, to mamy ewidentnie do czynienia wtedy z grzechem zgorszenia. ( zob. Mt 18, 6-7)

Przykład. Jeśli rodzice dziecka mającego za przysłowiowy „moment” przystąpić do 1 spowiedzi i komunii świętej nie „wydeptają” wpierw sami ścieżek do Pana Boga, korzystając z sakramentów, uczestnicząc w liturgii, to istnieje uzasadniona obawa, że dziecko po uroczystości będzie robić dokładnie to samo: ono też nie będzie się zbliżać do Pana Boga. Albo jeszcze gorzej: wybierze się po roku, dwóch albo trzech do spowiedzi, trafi na księdza, który mało empatycznie zareaguje na „dukanie” w konfesjonale, będąc zestresowanym wyznawaniem grzechów, bo nie nabyło praktyki, ksiądz coś tam powie nerwowo, i dziecko zamknie się na spowiedź na lata albo wręcz do końca życia. Tu też ogromna nasza odpowiedzialność, duchownych, by nie dać się złemu wciągnąć w jego gierki, czyniąc ich ofiarę z dziecka, które Bogu ducha winne jest co do całej sprawy. Nie są jednak bez winy w tym przypadku rodzice, którzy nie zadbali należycie o formację religijną dziecka.

Bóg chce działać cuda Swojej Miłości w naszym życiu. Ciągle wykorzystuje każdą okoliczność, w jakiej się znajdujemy, by objawić nam ten fakt podstawowy: kocham Cię człowieku nieskończenie i nie mam żadnego problemu z tym, że ty mi odpowiesz na Moją Miłość swoją miłością, małą, niedoskonałą.

Od 21 lat spowiadam rodziców dzieci przed 1 Komunią. Niezliczoną ilość razy wzruszałem się, słysząc wyznania grzechów, czynione pokornym, pełnym skruchy głosem, który na koniec, po otrzymaniu rozgrzeszenia nabierał radości, ożywienia. To tylko potwierdza, wg mnie, że Bóg nigdy nie rezygnuje z człowieka, nie skreśla go z listy przyjaciół. Jeśli będą potrafili i chcieli doświadczać tego dorośli, a więc rodzice, to czy nie będzie zupełnie innym jakościowo świat doświadczeń ich dzieci? Bywa, że podczas niektórych spowiedzi dorosłych, nie tylko przy okazji sprawowania tego sakramentu przed 1 Komunią świętą, ale też i w innych okolicznościach, by wyjść po udzieleniu rozgrzeszenia penitentowi, objąć go i uściskać. Raz – by doświadczył namacalnie uzdrowienia z trądu grzechu, dwa – bym sam mógł dotknąć świętości Boga, Jego Miłości, Która na nic się nie ogląda. Nie ma nic większego od Niej. Choć nie zawsze zdaję sobie z tego sprawę ja, jak i bez wątpienia każdy człowiek na tym świecie. Stąd też mój wpis, w którym dzielę się z Wami, Drodzy Czytelnicy swoimi refleksjami. Zapraszam Was do tego samego, jak również proszę Was o propagowanie tego wpisu, gdzie się da.

Zaszufladkowano do kategorii behawioryzm, Szkoła duchowych twardzieli, Variae, Życie Duchowe | Otagowano , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

Z pamiętnika wiejskiego proboszcza: kilka refleksji nt przygotowania do Pierwszej Komunii Świętej cz.1

Maj i czerwiec to miesiące, które w polskiej rzeczywistości religijnej kojarzą się z pierwszymi Komuniami Świętymi najmłodszych katolików, 9 latków z reguły.

Przygotowania do tego wydarzenia trwają przynajmniej ro, jeśli nie dwa. Powinny się toczyć na 3 polach: edukacji, rodziny, wspólnoty parafialnej.

Pole edukacji to katecheza szkolna. Krótko mówiąc, jest to przyswajanie teorii katechizmowej. Lekcje religii w 2 i 3 klasie szkoły podstawowej są tak skonstruowane, że konsekwentne w nich uczestniczenie wyposaża dzieci w wiedzę potrzebną do świadomego wejścia w centrum życia Kościoła, czyli w Eucharystię.

Na polu rodziny powinna dokonywać się katecheza rodzinna. Tu też jest jeszcze miejsce na zdobywanie wiedzy teoretycznej, poprzez tłumaczenie dzieciom tajemnicy Bożego działania w życiu człowieka. Jednak zdecydowany akcent na tym rodzinnym polu winien być postawiony na praktyce. Na przekazywaniu dzieciom przez rodziców depozytu ich wiary w Boga. To w rodzinie dziecko potrzebuje widzieć obecność i działanie Boga. Dokonuje się to przez naśladownictwo. Rodzice świadectwem praktyk religijnych kształtują w dziecku postawy ufności i wierności Bogu. Dokonuje się to przez modlitwę, życie sakramentalne i liturgiczne, a także poprzez postawy życiowe dnia codziennego: szacunek wzajemny małżonków, atmosfera bycia dla drugiego, służba Ewangelii i Kościołowi. To coś, co bym określił jako wydeptywanie ścieżek umożliwiających dziecku zbliżanie się do Boga, uczenie się nieustanne odkrywania Miłości Boga w życiu dziecka.

Natomiast wspólnota parafialna, z duszpasterzem na czele, ma za zadanie dopomagać dziecku, katechetom oraz jego rodzinie do głębszego rozumienia tajemnic Bożych, które wypełniają się w Kościele jako Ciele Chrystusa. Tu jest miejsce na ewangelizację, czyli na pokazywanie nie tyle słowem, ile czynem, na podstawowy fakt: że Bóg kocha człowieka niekończącą się miłością.

Ciąg dalszy nastąpi.

Zaszufladkowano do kategorii behawioryzm, Dzieje, Variae, Życie Duchowe | Otagowano , , , | 3 komentarze

Prosimy o cuda i oczekujemy na nie

„Boże, Ty przez misterium dnia dzisiejszego uświęcasz swój Kościół ogarniający wszystkie ludy i narody, † ześlij dary Ducha Świętego na całą ziemię * i dokonaj w sercach wiernych cudów, które zdziałałeś w początkach głoszenia Ewangelii. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków.”

Tą kolektą modli się dziś Kościół, ufnie prosząc Boga, by dał nam doświadczyć Jego łaski na taki sposób, jak tego doświadczał Kościół apostolski.

Myślę, że dziś potrzeba nam wielkiej odwagi, by podjąć współpracę z Panem, odnajdując w sobie pewność, że Bóg nie chce nas niczego istotnego pozbawiać, a przeciwnie, wyzwolić nas z egoizmu, płytkich ambicji i przywiązań. To są właśnie owe cuda, które Bóg działał pośród uczestników pierwotnego Kościoła: przemienił ich serca, uwalniając je z lęków, wlewając w nie miłość.

Drugim zaś cudem, także niezmiernie ważnym, był cud zawiązania wspólnoty. Różni ludzie, różnych stanów odkryli zasadę, której uczył ich Pan Jezus: zasadę jedności. Wszyscy zdążamy do Domu Ojca. Potrzebujemy się w tej drodze wspierać. Wspomaganie się dokonuje się również poprzez rozeznawanie potrzeb, które pojawiają się w codziennej prozie życia. Takim momentem rozeznania było między innymi ustanowienie diakonów, by zajęli się dziełami miłosierdzia, aby apostołowie mogli w sposób niezakłócony głosić Słowo Boże.

Dziś nie brak tematów pod rozeznawanie potrzeb ludzi obecnego czasu. Bardzo potrzebujemy doświadczenia mocy Ducha Świętego, by temu sprostać.

Dowiedziałem się ciekawej sprawy. Mianowicie, że lęk matki w pandemii skutkował większą wagą dziecka. można o tym poczytać tutaj: https://gnn.pl/naukowcy-nie-maja-watpliwosci-dieta-roslinna-sluzy-zdrowiu/

Odnosząc to do wątku podjętego w niniejszym wpisie, śmiało można powiedzieć, że:

  1. Nauka i wiara się wzajemnie przenikają, a nie, jak twierdzą niektórzy, że się wykluczają.

  2. Uzasadniając 1: Bóg, jako Dawca Życia, w każdych warunkach objawia Swoją troskę, by człowiek mógł jak najlepiej rozpocząć swoją przygodę życia na tym świecie, zdążając ku błogosławionej wieczności. Z nieustannie przemienianym sercem, w obfitości doświadczania miłości i jedności, we wspólnocie z Bogiem w Jego Kościele.

Nie zawiera wirusów.www.avg.com
Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized | Dodaj komentarz